poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 1

- Ostatnio nie masz dla mnie w ogóle czasu! - krzyknęła dziewczyna. We mnie się gotowało. Nie wiedziałem co mam jeszcze zrobić żeby dla niej było dobrze.
Tylko czy korzyść dla niej jest równocześnie korzyścią dla mnie? Ostatnimi czasy tak działała mi na nerwy jak nigdy. Zacisnąłem pięści i próbowałem się uspokoić. Nie wiem do czego byłbym zdolny, gdybym nie używał jakiejś samokontroli. Blondynka dalej mówiła i mówiła. Jak w napadzie jakiegoś słowotoku, tylko z jedną różnicą... ten nie był normalny. Każde słowo raniło i było kolejnym oskarżeniem z jej strony. Starałem się już jej nie słuchać, każde kolejne słowo działało jak iskra na zapalnik bomby. Bomby, która zaraz może niekontrolowanie wybuchnąć. Nie chciałem jej tego robić. Za bardzo ją kochałem żeby ją skrzywdzić i powiedzieć co ja o tym myślę. Wziąłem głęboki wdech i wydech. Czekałem aż blondynka skończy swój wywód. Czekałem i czekałem, jednak nic takiego nie miało miejsca. Z każdym coraz bardziej raniącym mnie słowem, ona się nakręcała jeszcze bardziej i mówiła co ślina jej przyniesie na język. To co mówiła teraz, można było porównywać z ciosem poniżej pasa. Chyba nie zdawała sobie sprawy z tego jak każde wypowiedziane przez nią słowo kłuje. Jak rani moje, już zranione serce. Wytykała mi to że pomagałem przyjacielowi, wtedy kiedy najbardziej mnie potrzebował. Mój najlepszy przyjaciel był w szpitalu po ciężkim wypadku Walczył o życie a ona mi to wypominała? o nie.. to nie była już ta dziewczyna którą znałem dwa lata temu. To nie była już moja Caroline. Ta stojąca przede mną w niczym nie przypominała uśmiechniętej, wysokiej blondynki z naszego pierwszego zdjęcia, które zdobi  moje biurko.
Miałem tego dość. Ona już nie mówiła. Ona krzyczała a z jej oczu poleciały słone łzy. Nie wiem dlaczego, to nie ja teraz ją raniłem- To ona raniła nas oboje a przede wszystkim mnie. Dość, więcej już nie dam rady! Obróciłem się na pięcie i wybiegłem pośpiesznie z sali, w której staliśmy. Pobiegłem przed siebie,
nawet nie wiedząc gdzie mnie nogi niosą. Po chwili zorientowałem się gdzie jestem. Byłem tam, gdzie zawsze, gdy miałem jakąś rozterkę, jakiś problem lub po prostu chciałem pobyć sam. Był to jeden z 'zakątków' w naszej szkole, który znali nieliczni. Często tu i tak nie przebywali, ponieważ w tej wielkiej, czystej i nowoczesnej szkole na poziomie, to miejsce było najmniej zadbane czym niewątpliwie odrzucało. Jednak mnie nie przeszkadzało, że jest tu brudno, że ściany są obdarte i że jest tu często chłodno. To była moja samotnia, w której mogłem się wyciszyć bez zbędnych pytań i komentarzy. Usiadłem na pokrytej kurzem, starej ławce. Siedziałem tak rozmyślając nad tym 'Co dalej?'- To pytanie nie wychodziło z mojej głowy odkąd tu przyszedłem. Rozum podpowiadał mi co innego, serce co innego. Zwykle słuchałem serca, ale w takim przypadku.. sam już nie wiedziałem co zrobić. Serce podpowiadało "Wybacz", rozum zupełnie odwrotnie. Serce kochało, rozum myślał. I kogo w tym wypadku posłuchać? Byłem ślepo zakochany i nic nie chciało tej miłości oderwać. Tylko tu pojawia się jedno "ale" .. Ja zakochałem się w kimś innym. Nie w tej dziewczynie która dziś przede mną stała.. nie w niej. Zakochałem się w wrażliwej blondynce, która by mnie wspierała i kochała mimo wszystko. Teraz ta dziewczyna nie rozumiała. Nie pojmowała tego jak mi jest ciężko. Zachowywała się jak te naburmuszone bachory, które jak nie dostaną kasy na zakupy od rodziców płaczą, krzyczą, tupią nogami. Zachowywała się jakby była pusta w środku. Jakby już jej nie zależało na tym dawnym JA. Na tym w którym bez pamięci się zakochałem... Jej alter-ego wygrało z wrażliwą stroną. Ze stroną, którą kochałem.
Moje rozmyślania przerwał dźwięk. Piękny, obijający się o wszystkie ściany z głośnym echem, dźwięk pianina. Kojący i uspakajający za razem. Zaraz po nim usłyszałem głos, a po całym moim ciele przeszły ciarki. Moje serce na jego dźwięk zabiło dziesięć, jak nie sto razy szybciej. Delikatny i wrażliwy- po prostu anielski głos. Na moje zranione serce, działał jak miód.-jak lekarstwo poprawiające mi samopoczucie. Sprawił że na mojej twarzy zakwitł uśmiech. Chodzę do tej szkoły, powszechnie nazywanej 'muzyczną' i jeszcze nigdy dotąd nie słyszałem czegoś tak pięknego. Ten tajemniczy i anielski głos, który nieskrępowanie przeszywał całe moje ciało. Tekst piosenki całkowicie oddawał to jak się teraz czuję. Tam za ścianą siedział mój tajemniczy anioł, który wzbierał we mnie najgłębsze uczucia i emocje. Nie miałem pojęcia kim jest, ale postanowiłem że za wszelką cenę muszę to sprawdzić. Wiedziałem tylko tyle, że tajemniczy głos dochodzi z
sali zwanej przez nas 'fortepianową' ze względu na to, że jedynym instrumentem, który się tam znajdował był właśnie fortepian. Do sali prowadziły dwa wejścia. Jedno było niedaleko mnie, i nie było często używane z wiadomego względu. Drugie wychodziło z przeciwnej strony. Podszedłem powoli i cicho do drzwi i
delikatnie nacisnąłem klamkę. Nie zawiodłem się. Drzwi otwarły się przede mną, ukazując dużą białą salę, z brązowym parkietem. Na samym środku sali stał, duży i stary fortepian. Pomimo swojego wieku, nadal służył i wydawał z siebie piękne, czyste dźwięki. Przy fortepianie siedziała, drobna dziewczyna o długich
brązowych włosach, które kaskadą spadały na jej ramiona i plecy. Jej palce zwinnie a za razem delikatnie jeździły po klawiszach wykonanych z drewna i kości słoniowej.  Nigdy bym nie przypuścił że z tak drobnego i za razem delikatnego ciała, mógłby wydobywać się tak głęboki a za razem niewymuszony głos. Śpiewała jakby było to naturalne i nie sprawiało jej żadnego, nawet najmniejszego problemu. Z jednej strony chciałem się przywitać, bo głupio to wyglądało że wszedłem tak po prostu i nic nie powiedziałem. Od samego początku, bez słowa stałem oparty o framugę i wpatrywałem się w delikatne, nieskrępowane ruchy dziewczyny. Zachowywałem się jakbym był w transie, jakby zaczarowała mnie swoim nienagannym śpiewem. Nie mogłem pomieścić tego w głowie co się ze mną działo, pod wpływem jej magicznego głosu. - Niesamowite - powiedziałem cicho pod nosem. Dziewczyna widocznie musiała to usłyszeć ponieważ nagle w ułamku sekundy jej śpiew ucichł a fortepian przestał wydawać jakiekolwiek dźwięki. Wydawało się jakby wszystko zawisło w powietrzu pod wpływem naciśnięcia 'pauzy'. Brunetka szybko popatrzyła się za siebie a jej przerażony wzrok zatrzymał się na mojej osobie. Wyglądała co najmniej jakbym przyłapał ją na gorącym uczynku. Spanikowana szybko wstała i dosłownie wybiegła z pomieszczenia. Na darmo wołałem za nią, jej już nie było. Czy to ja zrobiłem coś nieodpowiedniego? Czemu wybiegła? Przecież tylko stałem i słuchałem. - nadal nie mogłem tego pojąć i zastanawiałem się nad tym co przed chwilą miało tu miejsce. Pośpiesznie wziąłem swoje rzeczy i wybiegłem ze szkoły. Dlaczego? Może miałem nadzieję że jeszcze ją zobaczę.. tego nie wiem. Ale tak na prawdę to czemu to zrobiłem? Przecież nawet jej nie znam... Udałem się w stronę parkingu i wsiadłem do swojego czarnego lange rovera. Chwilę się jeszcze zastanawiałem, ale w końcu odpaliłem silnik i pojechałem przed siebie.

Siedziałem na szpitalnym stoliku i wpatrywałem się w 'śpiącego' przyjaciela. Mój nos co chwilę drażnił sterylny zapach pomieszczenia. Jedynym dźwiękiem było pikanie aparatury podpiętej do klatki piersiowej bruneta. Był to już chyba tydzień od wypadku, a on nadal leżał pogrążony w śpiączce. Zwykle jego rumiane
policzki, zdawały się być teraz zupełnie bez koloru. Jego roześmiana twarz - bez życia. Liczne blizny i siniaki, noga w gipsie, zszyty łuk brwiowy, i kilka wenflonów powbijanych do jego chudej ręki. Tak wyglądał teraz zawsze roześmiany, pełen życia chłopak, mój najlepszy przyjaciel. Mogłem śmiało powiedzieć że nawet brat. Czasem nie mogłem na niego patrzeć, a łzy same wzbierały się w moich oczach. Nie dopuszczałem do siebie nawet myśli że on może się nigdy nie obudzić. Wierzyłem że za niedługo zobaczę te roześmiane, niebieskie oczy pełne iskierek. Że usłyszę kolejny jego żart. Że będę mógł mu powiedzieć o moich problemach i liczyć na jego wsparcie, lub po prostu że będzie. Delikatnie poprawiłem mu poduszkę i kołdrę. Usiadłem spowrotem na krześle stojącym obok jego łóżka. Kiedyś słyszałem że do ludzi w śpiączce powinno się mówić. Opowiadać to co się dzieje, po prostu z nimi rozmawiać. Od chwili wypadku codziennie przychodziłem i opowiadałem mojemu przyjacielowi wszystko. Począwszy od tego co jadłem na śniadanie kończąc na tym jak mi się spało. Dla niektórych było to może śmieszne, lecz wierzyłem w to że mnie słyszy, i czasem gdy wyrzuciłem to co się we mnie kłębiło było mi lżej i łatwiej.
- Lou.. - westchnąłem - nawet nie wiesz jak mi Cię brakuje. Teraz, gdy wszystko się wali a ja nie mam komu się wygadać. Caroline coś odwala.. czepia się mnie że nie mam dla niej czasu, że do Ciebie przychodzę, że już jej nie kocham. Przecież to nieprawda. Sam wiesz jak ją kocham, tylko ostatnio coraz bardziej mnie denerwuje. W końcu to jest irytujące, jeżeli nie pozwala mi się z nikim spotykać, poza nią samą! Ja chyba też mam życie poza nią prawda? - zrobiłem chwilę przerwy, myślałem o tym co przed chwilą powiedziałem przyjacielowi. Po chwili wyrwałem się z zamyślenia i nadal prowadziłem swój monolog - gdybyś wiedział co mi się dziś przydarzyło - powiedziałem rozmarzając się na samą myśl o cudownej tajemniczej dziewczynie i jej magicznym głosie. - Jak pokłóciłem się dziś z Caroline, pobiegłem do naszej szkolnej samotni - zacząłem mu tłumaczyć. Nie miałem pewności że to usłyszy, ale próbować zawsze trzeba, prawda? Może też robiłem to sam dla siebie żeby wyrzucić z siebie te emocje.. Kontynuowałem - w fortepianowej sali siedziała jakaś dziewczyna. Nie znam jej.. ale gdybyś ją słyszał.. miała taki piękny, anielski głos. - znów rozpłynąłem się we wspomnieniach jej głosu - Jedyne co mnie martwi to, to że jak wszedłem do sali a ona mnie zobaczyła to uciekła. Wiesz Lou, muszę ją poznać. Muszę ją odnaleźć - stwierdziłem stanowczym głosem, nieznoszącym jakiegokolwiek sprzeciwu. Sam nie wiem
na co liczyłem, ale wiedziałem jedno. Ten głos przez długi czas nie opuści mojej głowy. Nie czekałem dłużej, pożegnałem się z nadal 'śpiącym' brunetem i tak z rakiety wybiegłem, jak nie wystrzeliłem, z szpitala.
Siedziałem w pokoju rozmyślając głównie nad tym "Jak do tego się zabrać?". Chciałem znaleźć osobę, o której nie miałem zielonego pojęcia. Nie wiedziałem nawet czy chodzi do naszej szkoły. "Debilu ty się jeszcze zastanawiasz" - skarciłem się w myślach. - taki głos na pewno nie przyleciał z orbity i sama nie
nauczyła się grać na pianinie. Tego nie umie się od urodzenia.
Chodziłem nerwowo po pokoju, nie dając swoim nogom odpoczynku. Obmyślałem plan. Tylko jaki?  Nic konkretnego, ani 'mądrego' nie wpadało mi na myśl. Gdybym chociaż znał jej imię, lub wiedział do której klasy chodzi. Niestety.. nasza szkoła delikatnie mówiąc była ogromna. Samych klas trzecich- w tym mojej, było 15. Z tego co mi było wiadomo drugich było tyle samo co pierwszych czyli 13. "I jak tu do jasnej cholery znaleźć jedną szarą myszkę?" - pomyślałem łapiąc się za głowę. "A może by popytać innych?" - pomyślałem, lecz po chwili namysłu zniszczyłem ten głupi pomysł w zarodku - Tak Styles debilu. Spytasz się: "Czy ktoś może zna spośród kilku tysięcy ludzi w tej gigantycznej szkole, drobną brunetkę?" Podobnych było pewnie na pęczki. Chociaż nie.. ona była wyjątkowa. Taka delikatna i wrażliwa. No i bardzo utalentowana, tego głosu nie zapomnę chyba nigdy. Jutro ją znajdę! Muszę!
Zasypiając w głowie ciągle krążyły mi wydarzenia z dzisiejszego dnia. Kłótnia, śpiew i ta zszokowana twarz nieznajomej.  Słyszałem ciągle ten anielski głos. Głos, który ponad wszystko pragnę usłyszeć jeszcze raz.


Witam!
Pierwszy rodział za nami. Jak wam się podoba?
Proszę o szczere opinie i komentarze.
Całuję xx.


3 komentarze:

  1. To jest absolutnie niesamowite! Jeśli myślałam, że opowiadanie o Lou i Charr jest świetne to nie wiem jak określić to... BARDZO pozytywnie mnie zaskoczyłaś! Tyle tu pięknie opisanych emocji! Ten rozdział zdecydowanie zachęca do czytania! Ciekawa jestem co będzie dalej! Nie trzymaj mnie długo w niepewności. BŁAGAM!
    Twój wierny czytelnik :)
    Xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że Ci się spodobało. Mam nadzieję że nie zawiode Twoich oczekiwań :) Dziękuję za miłe słowa! ;*
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń