wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 11

Ból. Strach. Ciemność.

Próbowałam otworzyć oczy, na marne. Ciężkie jak kamień powieki nie współpracowały ze swoimi mięśniami. Czułam wszechogarniającą nicość. Ból, jakby stado zwierząt przebiegło przez moje wątłe ciało. Jakbym wróciła z niekończącego się maratonu. Każdy mięsień z osobna odmawiał posłuszeństwa. Każde minimalne drgnięcie, sprawiało ogromny, tępy ból. Miałam ochotę wyć z rozpaczy, wić się z bólu, walić pięściami w podłogę, ale nie... byłam w gorzkiej, wszechobecnej nicości. Jedyne co czułam poza bólem, to strach i ciemność.



Idąc szkolnym korytarzem, zdziwiła mnie jedna rzecz. Wszyscy uczniowie zebrali się przy tablicy ogłoszeń. Ciekaw co się stało, podszedłem i próbowałem wejść w zgromadzony tłum. Minąłem kilka zawiedzionych osób z mojej klasy, w tym Liama, który jako jedyny w tej grupce, zdawał się być zadowolony.
- Gratulacje stary - powiedział klepiąc mnie po ramieniu, co sprawiło, że byłem jeszcze bardziej zdezorientowany. Podszedłem pod samą tablicę i zobaczyłem dwie wydrukowane kartki. Na pierwszej z nich, zapisane było dużymi, pogrubionymi literami:

"Szkolny musical: ROMEO I JULIA"
Termin prób i szczegóły, ustalone będą na pierwszym spotkaniu, które odbędzie się w następny poniedziałek, o godzinie 15.30.
Wszystkich zaangażowanych w projekt zapraszam!
nauczyciel muzyki:  Anne Montgomery

Spojrzałem na drugą kartkę. Na tej pogrubionymi literami na górze napisany było "AKTORZY". Wziąłem głęboki wdech i zjechałem wzrokiem na dół.
Romeo: Harry Styles
Julia: Nathalie Gold
Otworzyłem oczy ze zdumienia i tępo wpatrywałem się w białą kartkę. Przeczytałem jeszcze kilka razy te same słowa, żeby upewnić się w tym, co właśnie zobaczyłem. Uśmiech wkradł się na moje usta i nie mogłem posiąść się ze szczęścia. "Ciekawe czy Nathalie wie..." Muszę ją znaleźć i jej powiedzieć!
- Ej Liam! Widziałeś może Nathalie? - spytałem obracając się w stronę chłopaka. Brunet chwilę się zastanowił, pokiwał przecząco głową - Nie, w ogóle jej dziś nie widziałem. Chyba jej nie ma w szkole.
- OK. Dzięki - rzuciłem krótko z uśmiechem i przepychając się przez zgromadzonych ludzi, wyszedłem z tłumu.
Poszedłem pod salę językową, tam jej nie było... Co dziwne, na lekcji francuskiego też jej nie było. "Liam chyba miał rację i jej dziś nie ma...".
Postanowiłem, że po lekcjach pojadę do niej i złożę jej wizytę. W końcu ostatnio mnie zapraszała. Czemu by dziś nie skorzystać z tego zaproszenia?

Jechałem swoim czarnym Lange Roverem do domu brunetki, podśpiewując sobie pod nosem lecące w radiu piosenki. Poranna wiadomość o dostaniu głównej roli w musicalu, była bardzo pozytywnie nastrajająca. Podwójnie szczęśliwą, okazała się wiadomość z kim będę grał główne role. Nie mogłem się doczekać, żeby przekazać Nat dobre wieści.
Po drodze zatrzymałem się w piekarni i kupiłem croisanty czekoladą. "Dobre rogaliki najlepiej jest jeść przy jeszcze lepszych nowinach". Po kupieniu, wsiadłem spowrotem do samochodu i już chwilę później parkowałem na podjeździe pod jednorodzinnym domkiem, w kolorze kawy z mlekiem.
Podszedłem do dużych, drewnianych drzwi i mocno zapukałem. Nie musiałem długo czekać, bo po chwili otwarły się. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, nie stała w nich drobna brunetka lecz Lily.
- Emm.. cześć - przywitałem się nieśmiało. Dziewczyna była nieco zdziwiona tym kto przed nią stoi.
- Cześć Harry, co ty tu robisz? - spytała nadal zdziwiona.
- Wiesz... chyba pomyliłem domy.
- A do kogo zamierzałeś dojść? - spytała trochę rozbawiona - Może mogłabym pomóc - uśmiechnęła się delikatnie.
- Do Nathalie Gold. Znasz ją? - na dźwięk tego nazwiska jakby jej mina zrzedła. 
- Tak. Harry to moja kuzynka!
- Ahaa - powiedziałem nieco zszokowany - Zastałem Nat?
- yyy... widzisz - dziewczyna podrapała się po karku. - Nathalie nie ma. Jest w szpitalu - powiedziała powoli.
- Zaraz, zaraz... czy ja się przesłyszałem? Czy ty powiedziałaś SZPITAL? - spytałem zdumiony.
- Tak Harry. Nathalie jest w szpitalu.
- Gdzie? Co się stało? Zaraz tam jadę! Podaj mi adres.
- Poczekasz na mnie 5 minut? Też miałam tam właśnie jechać. Opowiem Ci po drodze.
- Jasne.
- Wejdź w takim razie i poczekaj w salonie. - nakazała dziewczyna, po czym sama poszła wgłąb domu.
Te pięć minut zdawało się być jakąś cholerną wiecznością. Jakby czas staną w miejscu i po godzinie dopiero ruszył. Siedziałem i niecierpliwie czekałem na powrót czarnowłosej. W końcu doczekałem się i do salonu weszła Lily ubrana w szary sweter z kołnierzem i beżowy płaszczyk. Po drodze ubrała brązowe botki i wyszliśmy razem z domu kierując się w stronę samochodu. Wsiadłem od strony kierowcy i pośpiesznie zapiąłem pas. Upewniając się, że dziewczyna siedzi w samochodzie, ruszyłem z piskiem opon. Kierunek-szpital.
- Możesz mi wytłumaczyć co się stało? - spytałem podenerwowany.
- Dobrze. - dziewczyna wzięła głęboki wdech i powoli zaczęła tłumaczyć - Nathalie została poważnie pobita. Straciła przytomność i z wieloma obrażeniami zewnętrznymi i kilkoma wewnętrznymi, trafiła do szpitala. - powiedziała na jednym wydechu a mnie zatkało. Szepnąłem tylko bezgłośne "O Boże!" i zacząłem wyobrażać sobie co musiała przeżywać. Jaki ból musiała czuć... 
- Kt...kto jej to zrobił? - ledwo wydusiłem z siebie te słowa. Lily głęboko westchnęła i po chwili zastanowienia powiedziała - Dany. Jej brat.
Nie mogłem uwierzyć w to, że ktoś mógłby jej to zrobić. Jak ktokolwiek mógłby podnieść na nią rękę? I to jej własny brat? Na samą myśl, odruchowo moje palce zacisnęły się mocno na kierownicy, tak że aż kostki mi pobielały. W tym momencie nie zważałem na zakazy na drodze i na inne rzeczy, tutaj liczył się czas. Cenny czas.
Gdy w końcu dojechaliśmy do szpitala, upewniając się, że zamknąłem samochód pobiegłem w stronę budynku. Lily, która szła przede mną, poszła do recepcji dowiedzieć się o to gdzie znajduje się Nathalie. Gdy miała już potrzebne nam informacje udaliśmy się do windy i pojechaliśmy na odpowiednie piętro. „Czemu zawsze kiedy trzeba szybko, ta winda się tak wlecze?” jęknąłem w myślach. Kiedy żelazne drzwi, powoli i mozolnie rozsunęły się przed nami, oboje wyparowaliśmy w zabójczo szybkim tempie z windy. Poszliśmy pod wskazany numer pokoju. Weszliśmy do sali w której leżała ona. Cała posiniaczona i poraniona brunetka. Na jej widok w moich oczach mimowolnie stanęły łzy.
- Państwo są rodziną? - spytała poważnym tonem pielęgniarka, która właśnie zmieniała kroplówkę.
- Tak - odezwała się Lily - jestem kuzynką. - powiedziała cichym głosem i tępo wpatrywała się w leżącą na białej pościeli Nat.
- Co z nią? - spytałem, jeszcze obecnej kobiety.
- Jest cała poraniona, poobijana, posiniaczona i doznała urazów wewnętrznych. Konieczna była operacja, ponieważ doznała krwotoku wewnętrznego.  Robiliśmy wszystko co w naszej mocy. Na razie jest pod narkozą. - spojrzała na zegarek znajdujący się na nadgarstku - za godzinę powinna powoli się wybudzać z narkozy. Jeżeli chcecie, możecie na razi tu z nią zostać - powiedziała pocieszającym głosem i zapisując jeszcze coś na tabliczce i powiesiwszy ją przy łóżku wyszła z pomieszczenia, zostawiając nas samych.
Przysunąłem sobie stołek i usiadłem obok łóżka dziewczyny. Wziąłem jej drobną, zimą dłoń i kreśliłem na niej jakieś nieokreślone znaki. Wpatrywałem się w jej posiniaczoną twarz. Nawet z takimi "ozdobami" była delikatna i śliczna.
- emm... Czy wy? Czy wy jesteście razem? - spytała trochę zdezorientowana Lily.
- Nie - momentalnie odpowiedziałem - jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Niech zgadnę. Nie jesteście razem, ale ty byś chciał, żeby to było coś więcej niż przyjaźń. - powiedziała dziewczyna z małym uśmieszkiem a ja nie potrafiłem na to znaleźć odpowiedzi. Najnormalniej czułem, jak moje policzki robią się gorące "O ironio... zawsze to Nathalie wypominam!" prychnąłem w myślach.
- Dobra... nie musisz odpowiadać, ja już wiem swoje - dziewczyna puściła do mnie oczko.
"Tak... czuję, że przed nią nie da się niczego ukryć."
Telefon Lily nagle zaczął dzwonić i dziewczyna była zmuszona wyjść. Zostałem sam. Ja i Nathalie. Miałem ochotę powiedzieć jej wszystko. Począwszy od tego że wystąpimy razem, do tego, że... ją kocham. Jednak stwierdziłem, że jest za duże prawdopodobieństwo, że usłyszy. "Tchórz..." Tak jestem tchórzem, i jak na razie wolę nim być.
Czarnowłosa po chwili weszła do sali i powiedziała, że musi jechać coś załatwić z mamą. Pytała się mnie, czy będę tutaj cały czas. Cóż... postanowiłem, że będę tu siedział, dopóki Nathalie się nie obudzi i nie będę miał pewności, co do jej bezpieczeństwa.

Jakiś czas później.
Siedziałem w sali 293 i cierpliwie czekałem, aż brunetka się zbudzi. Pomimo tego, że od wyjścia Lily minęła niecała godzina, czas dłużył się niemiłosiernie. Mając tak dużą ilość czasu, mogłem poprzemyślać kilka spraw. Mianowicie, patrząc na śpiącą nadal dziewczynę, zdałem sobie sprawę z tego, jak pomimo krótkiej znajomości, bliska jest mojemu sercu. Gdyby coś jej się stało poważniejszego, nie wiem co bym zrobił. Najnormalniej w świecie mogłem ją stracić. Mogłem już nigdy jej nie zobaczyć, nie usłyszeć jej głosu, jej śpiewu, jej śmiechu... taka wizja była przerażająca. Co ten czas robi z człowiekiem?
Nagle, poczułem, że palce brunetki powoli się poruszają. Zerwałem się jak poparzony z miejsca i wpatrywałem się z wielką uwagą w jej twarz. To musiało wyglądać idiotycznie, ale dla mnie nie było to teraz ważne. W końcu doczekałem się i dziewczyna powoli otworzyła oczy, po czym od razu je przymknęła ze skrzywioną miną. Zamrugała kilka razy i popatrzyła na mnie. Wysiliła się na delikatny uśmiech, choć było widać, że sprawia jej to trudność i ból.
- Harry... co ty tu robisz? Gdzie ja jestem? - powiedziała słabym, ochrypłym głosem, lustrując mnie tym swoim przeszywającym spojrzeniem.




Nie wierzę, że to dodałam. To jest beznadziejne, nie chodzi o treść, tylko o to w jaki beznadziejny sposób to napisałam. Przepraszam! :c
Postaram się na następny raz napisać lepiej.
Dziękuję za wszystkie komentarze. Mam ochotę płakać jak widzę takie miłe słowa! Jesteście Kochani! <3
Pozdrawiam, ściskam, całuję! xx

4 komentarze:

  1. Harry to ma szczęście do szpitali... Dobrze chociaż, że tym razem nie musiał czekać tak długo jak na Lou.
    Mam nadzieję, że Nat szybko się pozbiera i będzie mogła wystąpić w musicalu ;) To byłoby niezapomniane przeżycie ;p
    I było ponowne spotkanie z Lily... hmmm... dobrze, że ona ma głowę na karku ;)
    HARRY JĄ KOCHA!!!!! Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam. Właśnie odstawiam tu jakiś taniec radości i dobrze, że nikt tego nie widzi ;p
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i nawet nie waż się mówić, że coś Ci nie wyszło ;)
    Całuję :*
    P.S. Wybacz ten chaotyczny komentarz, ale lecę czytać jeszcze raz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha.. faktycznie. Harrego w szpitalach chyba juz cały personel zna! xD
      Kochać może i kocha, ale czy będzie miał na tyle odwagi, żeby jej to powiedzieć wprost?
      Zobaczymy co moja chora wyobraźnia wymyśli tym razem ;)
      Będę mówić, skoro to prawda! ;p
      Całusy! xx

      Usuń
  2. Teraz oficjalnie idę kupić bilet na pociąg do Krk żeby Ci nakopać! Beznadziejny?! Serio?! Ty chyba nie wiesz co dodałaś... Nawet mnie nie denerwuj! No chyba, że to miał być żart tygodnia to gratuluję! Masz pierwsze miejsce :)
    A teraz co do treści...
    Jak ja dorwę tego porąbanego braciszka to mu nogi z dupy powyrywam!!!! Co on najlepszego zrobił?! Do więzienia z nim, Nathalie zamieszka z Harry'm i wszyscy będą szczęśliwi!
    Mam nadzieję, że ich wspólne granie w sztuce "Romeo i Julia" nie będzie miało wpływu na ich związek. Chodzi mi o to żeby nie skończyli tak jak oni. Ma być happy end!
    KOCHA JĄ, KOCHA!!!! Yay! :D Weź Harry się ogarnij i jej to powiedz w końcu, a nie jakąś szopkę mi tu odwalasz!
    Mam nadzieję, że zanim dojadę do Krakowa to będzie już kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam!
    Xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha.. zapraszam do (jak na razie) deszczowego Krakowa! :D
      Widocznie nie wiem, bo czytając to po raz kolejny, z razu na raz uważam to za jeszcze gorszy xD
      Nie no jakie plany, od razu wspólne mieszkanie, pamiętaj jeszcze o Janette ! :p
      Nad tym Happy endem jeszcze się zastanowię, myślałam nad dramatycznym, tragicznym i równie beznadziejnym końcem. Ahh.. ta moja bujna wyobraźnia. (Ale chcę jeszcze żyć, więc nad tym happy endem to pomyślę jeszcze bardziej! ;))
      Harry jest tchórzem! (w końcu sam to przyznał) ciekawe czy kiedykolwiek jej to powie...
      chyba jednak prędzej dojedziesz do Krk. bo moja wena ogłasza strajk! ;p
      Całusy! xx

      Usuń