niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 15

Obudzenie się w ramionach, kogoś, kogo kochasz... Czy to nie najcudowniejsze uczucie na świecie? Harry nadal spał, cicho pochrapując. Podniosłam delikatnie jego rękę, nie chcąc go obudzić i wyswobodziłam się z jego uścisku. Zbiegłam na dół, do kuchni i zastałam w niej Lily i Maddie, które przygotowywały śniadanie.
- Hej – przywitałam się z nimi i usiadłam na krześle, obok Maddie, która właśnie coś rysowała. - Cioci już nie ma? - zwróciłam się do czarnowłosej, na co ta tylko przytaknęła. Wyciągnęłam z lodówki sok pomarańczowy, i nalałam sobie do szklanki. Wyciągnęłam z szafki leki przeciwbólowe, które przepisał mi w szpitalu lekarz i połknęłam je, popijając sokiem. Teoretycznie, nie bolało już tak bardzo... najgorzej było, przy jakiś gwałtownych ruchach. Jednak wolałam zażywać leki, bo z nimi było o wiele lepiej.
Zastanawiałam się, jak będzie wyglądało przedstawienie, z moimi obrażeniami, ale miałam nadzieję, że do tego czasu, już większość będzie 'sprawna'. Za niecały tydzień, miałam jechać do lekarza na zdjęcie szwów, więc jeśli wszystko będzie dobrze, na nasz szkolny spektakl, całość powinna się zagoić.
- Nath, czy Harry już wstał? - Lily obróciła się w moją stronę i zaczęła rozkładać na blacie stołu talerze.
- Um... chyba nie. Jak wychodziłam z pokoju, to jeszcze spał.
- Mogłabyś go obudzić na śniadanie? - uśmiechnęła się do mnie, a ja przytaknęłam i wstałam ze stołka, kierując się po schodach na górę, do pokoju, który aktualnie zajmowałam.
Uchyliłam delikatnie drzwi i zobaczyłam, że Harry dalej leży. Kucnęłam na łóżku i zaczęłam z ciekawością mu się przyglądać. Był całkowicie pogrążony w śnie, bo nawet gdy ostrożnie odgarnęłam loka, który opadł mu na czoło, chłopak ani drgnął. Nachyliłam się i musnęłam jego usta swoimi.
- Pobudka śpiochu - szepnęłam cicho, śmiejąc się, kiedy Harry zaczął mruczeć pod nosem. - Wstawaj, wstawaj, szkoda dnia, Harry. - popędziłam go i położyłam się na łóżku, opierając na łokciu i obserwując zaspanego bruneta.
- A co z tego będę miał? - spytał zaspanym głosem, przeciągając się na całym łóżku.
- Hmm... może zjesz pyszne śniadanie, przygotowane przez Lily? - spytałam unosząc brwi i śmiejąc się cicho z jego miny.
- Eee... nie. To mnie nie przekonuje - mruknął i zatopił się ponownie w pościeli, żeby spać dalej.
- Harryyyy... - jęknęłam przeciągle, szturchając go w ramię. Brunet uniósł kołdrę do góry i popatrzył na mnie pytająco. - Chodź - wywinęłam dolną wargę i zrobiłam minkę szczeniaczka.
- Nie byłoby najprościej, gdybyś wskoczyła do mnie pod kołdrę i oboje byśmy sobie jeszcze pospali? - spytał odciągając kołdrę, i wskazując miejsce obok siebie.
- O nieeee... ja nie jestem takim leniem i śpiochem, jak ty - wystawiłam do niego język. - Czas wstawać, skarbie - powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu i szybkim ruchem, ściągnęłam kołdrę z Harry'ego i poszłam z nią na drugi koniec pokoju.
- To tak się bawimy? - spytał robiąc cwaną minę. Wstał z łóżka i podszedł do mnie. Bez problemu chwycił mnie na ręce i rzucił na łóżko, zaczynając potwornie łaskotać. - Mnie się nie porywa kołdry, kotku... nigdy - dodał chytrze, kiedy ja wiłam się i umierałam ze śmiechu, przez jego długie palce, łaskotające mnie po żebrach. Dobra... chyba zrozumiałam. „Błagam... niech on mnie już puści!”
- H-harry... proszę, przestań, bo n-nie mogę oddychać - wypuściłam na jednym wdechu i po krótkiej chwili, chłopak ku mojej uldze przestał.
- Ze mną się nie zadziera, mała - mruknął śmiejąc się i cmoknął mnie szybko w usta, zostawiając ciężko oddychającą na łóżku, a sam wstał i zaczął zbierać swoje manatki, po pokoju.
Gdy mój oddech trochę się unormował, wstałam z łóżka i poczekałam chwilę na Harry'ego. Chłopak chwycił mnie za rękę, całując w policzek i pociągnął za sobą. Zeszliśmy do kuchni i zastaliśmy tam już Lily i Maddie, siedzące przy stole i zajadające się pysznie wyglądającą i pachnącą jajecznicę.
- Hej dziewczyny - Harry przywitał się z nimi i usiadł, najpierw odsuwając mi krzesło i posyłając znaczący uśmiech.
- Dłużej się nie dało wstawać? - spytała się Lily.
- Błagam cię... powiedz mi, że nigdy nie masz tak, że śni ci się fantastyczny sen, a nagle ktoś brutalnie cię budzi i każe wstawać na śniadanie. - westchnął głęboko, jakbym faktycznie zrobiła mu krzywdę tym, że go obudziłam.
- A więc co takiego ci się śniło, Harry? - spytała podejrzliwie na niego patrząc.
- Hmm... można powiedzieć, że mój wymarzony świat - mrugnął do niej po czym dodał. - I nawet nie pytaj, bo nic więcej nie zdradzę - wystawił język i również zajął się jedzeniem.

Harry zabrał mnie na spacer, a potem wylądowaliśmy w sklepie, robiąc zakupy, na jutrzejszą kolację z Louisem i Eleonor. Chłopak opowiadał mi o swoim przyjacielu w samych superlatywach. Mówił mi, o tym, jak Louis miał jakiś czas temu wypadek i wylądował w śpiączce w szpitalu. To ani trochę nie była miła wizja i współczułam Harry'emu, że musiał tyle ostatnio przejść. Sama wiem, jak to jest martwić się o kogoś bliskiego, leżącego w szpitalu. Szczerze powiedziawszy, to nienawidziłam szpitali. Kojarzyły mi się z nimi same okropne wspomnienia, i przechodziły mnie ciarki, na samą myśl o nim. Nawet te kilka blizn, które zdobiły moją skórę, sprawiały, że zawsze pamiętałam. I nigdy o tym nie zapomnę... „Nie Nath, nie myśl o tym...” Tak. Jeszcze brakuje mi tego, żebym przez wspomnienia z przeszłości, rozpłakała się przy Harrym. Nie. Po prostu nie mogę o tym myśleć...
Próbowałam skupić swoją uwagę na czymś innym. Wracaliśmy właśnie do domu Harry'ego, z zakupami. Palce dłoni Harry'ego były wplecione w moje i postanowiłam skupić się właśnie na tym. Na delikatnym uścisku jego dłoni.
Przechodziliśmy przez park. Prawie wszystkie drzewa były ogołocone z liści, a one zaś, leżały pod naszymi stopami, szeleszcząc charakterystycznie.
Lubiłam jesień... pomimo niektórych deszczowych dni, które w sumie w Londynie były niekiedy codziennością, to zdarzały się takie ciepłe, z lekko powiewającym wiaterkiem, które były wprost idealne do spacerowania. W ogóle, to, jak wyglądało miasto, jesienią, napawało jakimś pozytywnym nastawieniem. Zwiastowało piękną, białą zimę, która miała w sobie ten niepowtarzalny klimat i urok.
- Popatrz! – Harry nagle zwrócił moją uwagę na dwie rude wiewiórki, goniące się po drzewie. Uśmiechnęłam się widząc zwierzęta i nieprzyjemne myśli zaczęły powoli odpływać.
- Zwierzątka są urocze – uśmiechnęłam się patrząc na rude kity, znikające za drzewem. Harry tylko prychnął pod nosem i zaśmiał się.
- Tak... szczególnie takie ogromne, pomarszczone słonie, lub hipopotamy. Mega urocze – żachnął się.
- Mhm... a najbardziej urocza jest pewna małpa... ma na imię Harry – poczochrałam wolną ręką jego włosy, na co zrobił oburzoną minę.
- Nie jestem aż tak owłosiony – prychnął oburzony, przez co w mojej głowie zaczęły wytwarzać się dziwne obrazy i parsknęłam na cały głos śmiechem. – No i co się śmiejesz – westchnął zdezorientowany.
- Nieee... nic. Po prostu wyobraziłam sobie ciebie, calusieńkiego owłosionego – wyszczerzyłam zęby na co chłopak tylko roześmiał się razem ze mną.
- Noo... faktycznie. Fantastyczna wizja! Może cały owłosiony nie mogę być, ale dla ciebie mogę nawet zapuścić wąsy i brodę! – zaśmiał się na co popatrzyłam na niego jak na nienormalnego.
- Ty chyba sobie żartujesz... żadnej brody i wąsów... wyglądałbyś okropnie – skrzywiłam się pokazowo. – A poza tym, nie lubię, kiedy coś mnie kłuje w twarz, jak cię całuje – wystawiłam język.
- Hmm... dobra. To mnie przekonuje, żeby jej nigdy nie zapuszczać... – wyszczerzył się.

Po jakimś czasie doszliśmy do mojego domu. Przekręciłem klucz w drzwiach i przepuściłem brunetkę. Pomogłem jej się rozebrać i biorąc siatki z przedpokoju, wszedłem do kuchni.
- Hej Harry – Janette odwróciła się w moją stronę, zostawiając na gazie smażącą się potrawę. – O, Nathalie, jak miło cię widzieć – uśmiechnęła się do niej szczerze i przytuliła dziewczynę. – Nie wiedziałam, że przyjdziecie o tej porze... może chcecie coś zjeść? – spytała patrząc to na mnie, to na brunetkę.
- Ja dziękuję, szczerze powiedziawszy, to nie jestem głodna – Nathalie posłała jej uroczy uśmiech, a ja podtrzymałem jej zdanie, mówiąc, że również nie mam ochoty teraz na jedzenie. „Tak... tobie po głowie w obecności tej dziewczyny chodzą zupełnie inne myśli, niż jedzenie...”  Zamknij się! Wcale nie! „Mówisz, jakbym nie miał racji...” Bo nie masz! „Oboje doskonale wiemy, że mam”- odpowiedziało triumfalnie, a ja wróciłem do rzeczywistości, widząc wyczekującą minę Jane.
- Um... przepraszam. Zamyśliłem się... coś mówiłaś?
- Tak, Harry. Pytałam, o której przychodzą jutro Louis i El – westchnęła, jakby nie miała już do mnie siły.
- Jutro koło szesnastej, siedemnastej – powiedziałem krótko się zastanawiając.
- Okej - odpowiedziała krótko i wróciła do mieszania czegoś na gazie. „Czegoś, co zdecydowanie ładnie pachniało...”
Zaprowadziłem Nathalie do swojego pokoju i usiedliśmy sobie na łóżku spokojnie rozmawiając o różnych głupotach. Wprost uwielbiałem, kiedy ta dziewczyna się śmiała. Miała cudowny śmiech, uśmiech, głos, pięknie śpiewała i cała była piękna! „Taa... dla ciebie to nawet jej blizna na ręce jest piękna” wtrąciło się moje drugie ja. No właśnie. Blizna. Ciekawe skąd ją ma? Dość spore przecięcie, znajdowało się na wewnętrznej stronie przedramienia, dokładnie na nadgars... „O nie... przecież ona nie mogła... nie!”
Chwyciłem delikatnie jej rękę i odwróciłem. Przypatrując się zrośniętemu przecięciu, przejechałem po nim delikatnie palcami i gdy popatrzyłem na dziewczynę, nie wiedziałem co się dzieje. Jej mina mówiąc lekko była zaszokowana a w oczach zebrały się łzy. „Cholera... uraziłeś ją debilu!” krzyknęła moje podświadomość.
- Ja, przepraszam – momentalnie cofnąłem rękę i popatrzyłem w jej oczy. Lazurowe tęczówki pod wpływem łez, stały się jeszcze bardziej intensywnie niebieskie.
- Nic się nie stało, mnie to nie boli... – szepnęła cicho i schowała rękę, naciągając na nadgarstki rękawy swetra. Pociągnęła nosem, a ja złapałem jej twarz w dłonie i otarłem kilka spływających po policzkach łez. – Przepraszam Harry, nic nie zrobiłeś – powiedziała szybko, widząc jak się przejmuje.
- Więc co się stało? – spytałem niepewnie na nią patrząc.
- Nic... po prostu, te blizny przypominają mi o czymś, o czym nie chcę pamiętać – powiedziała cichutko.
- O czym? – spytałem z ciekawości. Dziewczyna podniosła tylko głowę i popatrzyła na mnie przepraszająco.
- Harry... ja przepraszam, ale nie chcę o tym mówić... ja... ja nie potrafię. Nie teraz – powiedziała jeszcze cichszym głosikiem i z jej oczu znów poleciały łzy. Przysiadłem bliżej jej i wziąłem w objęcia, uspokajając. „Głupi jesteś Styles!”. Tym razem, całkowicie zgadzałem się z moją podświadomością. Może jej nie uraziłem fizycznie, ale widocznie wywołałem jakieś niechciane wspomnienia. „No ale z drugiej strony, skąd miałeś o tym wiedzieć?” Nie. Po prostu powinienem nie być tak dociekliwy. Ciekawość, to pierwszy stopień do piekła...


Tak... na to wygląda, że chyba wracam do pisania tego opowiadania...
Na początek dość krótki rozdział, stwierdziłam, że nie będę przesadzać. 
Jeśli ktoś to będzie jeszcze czytał, to super... mam nadzieję, że tym razem Was nie zawiodę :)

4 komentarze:

  1. ołłł! Mam Twojego bloga w zakładkach, i co jakiś czas wchodzę tu, i tak samo zrobiłam dziś.. I patrzę rozdział! :D
    Naprawdę się cieszę, że wróciłaś do pisania tego opowiadania:>
    Mam nadzieję, że teraz już zostaniesz na dłużej :)
    Bardzo mi się spodobała ta historia .. :>
    Widać, że Nathalie i Harry są razem bardzo szczęśliwi.. Wspaniała z nich para. Również jestem ciekawa co to za wspomnienia wiążą się z tą blizną.. Więc nie dziwię się, że Harry był ciekawy ^ ^
    Cieszę się, że Lou i El w końcu poznają Nathalie, dla Harrego to na pewno ważne, aby najlepszy przyjaciel poznał jego ukochaną ((:

    Pozdrawiam ciepło ♥
    @blue_eyes_9

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że podoba Ci się Historia Nathalie i Harry'ego :)
      Ja również mam nadzieję, że tym razem wena będzie współpracować i uda mi się doprowadziś to opowiadanie do końca.
      Dziękuję i również pozdrawiam! Xx. <3

      Usuń
  2. Dobra. Mistrzowska scena tego rozdziału to wizja owłosionego Harry'ego. CAŁEGO! Pewnie powinno na mnie wywołać największe wrażenie ostatnie wydarzenie tego rozdziału, ale nie mogę przestać się śmiać. Wiesz, że jestem nienormalna, więc pewnie Cię to nie dziwi i nie jesteś zła ;) Oczywiście zastanawia mnie to co takiego stało się Nathalie. Nie sądzę jednak żeby sama się cięła. Jakoś mi to do niej nie pasuje. No cóż... Pozostaje mi czekać na odpowiedź :)
    Kocham! <3
    Xx.

    PS. Cieszę się, że wróciłaś do tego opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha... znam Cię już na tyle, że się tym nie przejmuje, bo ja w takich momentach mam tak samo. Jak to pisałam i sobie to wyobraziłam, to nieźle się uśmiałam, jak sobie wyobraziłam takiego Harry'ego :D
      Kocham <3 Xx.

      PS. Szczczerze? Ja też... :) zobaczymy, co przyniesie czas i co z tego wyjdzie...

      Usuń