Rozdział jest wg. mnie beznadziejny, ale jak zawsze to wam pozostawiam ocenę.
Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam miłego czytania! :)
Dziś czułem się znacznie lepiej. Poziom mojej energii momentalnie wzrósł, kiedy zobaczyłem piękne, jesienne słońce za oknem. Mozolnym krokiem ruszyłem do łazienki i stanąłem przed lustrem wiszącym na niebieskich kafelkach nad umywalką. Moje dobre samopoczucie miało się nijak do mojego wyglądu. Blada twarz, zaczerwienione oczy i sterczące we wszystkie możliwe strony włosy. Wyglądałem jak zombie, choroba dała się we znaki „Chyba raczej siedzenie pół nocy na komputerze..”. Postanowiłem wziąć prysznic. Wszedłem do kabiny i puściłem gorący strumień wody na moje spięte ciało. Od razu się zrelaksowałem. Umyłem się orzeźwiającym, miętowym żelem pod prysznic, który momentalnie postawił mnie na nogi, gdy jego zapach dotarł do moich nozdrzy. Spłukałem dokładnie włosy i wyszedłem z kabiny owijając się jedynie ręcznikiem.
Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej bieliznę i ubrania na dziś. Był dzień wolny, który zamierzałem cały przesiedzieć w domu, więc mój wybór padł na ulubione dresy i luźną koszulkę. Ubrałem się i wytarłem ręcznikiem włosy, z których co chwilę skapywały mi małe, zimne kropelki na kark.
Popatrzyłem na zegar wiszący po przeciwnej stronie łóżka. Wskazywał na godzinę 12.30 „No Styles.. zaczynasz pobijać rekordy w spaniu i wstawaniu...” Jak na zawołanie, odezwał się mój pusty żołądek i wydał z siebie głośne burczenie.
Nie pozostało mi nic innego, jak zejść do kuchni i przyrządzić sobie coś do jedzenia.
Otwarłem lodówkę i zacząłem przeszukiwać jej wnętrze. Znalazłem tam tylko szynkę, żółty ser i pomidora. Wyciągnąłem wszystko na blat i zacząłem robić kanapki.
Z gotowym talerzykiem i zaparzoną herbatą, udałem się do salonu. Usiadłem na dużej, wygodnej kanapie i włączyłem telewizor. Przełączałem z kanału na kanał.
- Nudy.. Tu też nudy, kolejne nudy, nic ciekawego... – w końcu trafiłem na jakiś kanał muzyczny. Aktualnie szła piosenka jakiegoś nowego, brytyjskiego zespołu. Postanowiłem zostawić to i wziąłem się za jedzenie mojego śniadania.
Skończyłem jeść i wyłożyłem się brzuchem do góry na kanapie. Przymknąłem oczy i miałem nadzieję na krótką drzemkę, gdyby nie dzwonek do drzwi. Popatrzyłem na zegar „Świetnie, Janette znów zapomniała wziąć kluczy..” jęknąłem głośno i zwlokłem się z łóżka. Kolejny dzwonek. – Już idę – krzyknąłem zakładając pantofle na stopy.
Mozolnym krokiem poszedłem do drzwi. Otworzyłem je i zacząłem mówić.
- Znów zapomniałaś kl... – popatrzyłem na osobę stojącą przede mną, i nie była to wcale Janette. – eee.. Nathalie? Co ty tu robisz? – powiedziałem zmieszany drapiąc się w kark.
- Cześć Harry, przepraszam że nachodzę. Możemy porozmawiać? – spytała nieśmiało.
- Jasne, wchodź. – zaprosiłem dziewczynę do środka. Weszliśmy do salonu i brunetka usiadła na kanapie. – Przepraszam za bałagan. Jadłem śniadanie – wyjaśniłem zgarniając brudne naczynia po posiłku. – Zaraz wracam – rzuciłem i udałem się do kuchni.
Wstawiłem naczynia do zlewu i stanąłem na chwilę zastanawiając się nad tym co właśnie się stało. Jakoś nie mogło to do mnie dotrzeć że ONA siedzi właśnie u mnie, na mojej własnej kanapie i sama tu przyszła. „Dobra.. wdech, wydech i do dzieła”
Wróciłem do salonu. Nathalie siedziała tak samo jak ją zostawiłem. Jakby nie wykonała żadnego ruchu. Siedziała niczym posąg, patrząc w martwy punkt.
- ekhem.. a więc co Cię do mnie sprowadza? – dziewczyna oderwała się jakby z transu i kilka razy zamrugała oczami. Popatrzyła na mnie tym swoim przeszywającym wzrokiem.
- Yyy... wiesz. Chodzi o to.. to co się ostatnio stało. – ostatnie powiedziała na jednym wdechu z wielką prędkością. Jej policzki przybrały kolor dorodnego pomidora a ona sama spuściła zawstydzona głowę.
- Przepraszam za to... ja...umm.. nie chciałem Cię skrzywdzić – powiedziałem w końcu skruszony. Dziewczyna dopiero teraz podniosła głowę i znów jej lazurowe tęczówki wpatrywały się we mnie.
- Nic się nie stało. Tak właściwie to bardziej zastanawia mnie to czemu tak nagle wybiegłeś.
„Dobre pytanie. Czemu...?” zacząłem się zastanawiać.
- Wiesz.. – zacząłem – sam nie wiem. Pogubiłem się w tym wszystkim. W moich emocjach i odczuciach. Bałem się twojej reakcji. – teraz to ja spuściłem wzrok a dziewczyna zachichotała.
- Czemu? – spytała weselszym głosem.
- No bo... ty masz chłopaka, a ja jak ten debil Cię pocałowałem – popatrzyłem na dziewczynę. Jej wyraz twarzy był dość zdziwiony.
- Skąd to wytrzasnąłeś? Przecież ja nie mam chłopaka – zaśmiała się.
- Przecież widziałem Cię kiedyś w Starbucksie z wysokim brunetem.. – jęknąłem.
- Harry.. To mój brat! – powiedziała z politowaniem dziewczyna.
- Serio? – pacnąłem się z otwartej dłoni w czoło. „Styles.. jesteś debilem!” podsumowałem sam siebie. „Trzeba było choć raz posłuchać raz Louisa, a nie wymądrzać się!”
Wyjaśniliśmy sobie pewne sprawy z Nathalie i długo rozmawialiśmy. Chciałem się spytać o jej siniaki i rany, ale nie chciałem psuć chwili. Dobrze nam się rozmawiało i niech tak zostanie. „Może po prostu nie miałeś odwagi, a nie, nie chciałeś...” moje jak zwykle pocieszycielskie drugie ja.
Zaproponowałem dziewczynie obiad, ale powiedziała, że się śpieszy i że musi coś załatwić o 15. „Jak to się stało, że minęły już dwie godziny, które najnormalniej w świecie przegadaliśmy?”
Odprowadziłem Nathalie do drzwi. „Nie lubię pożegnań...”
- No to cześć Harry. Fajnie się gadało. Musisz kiedyś wpaść do mnie – dziewczyna posłała mi nieśmiały uśmiech. Po czym poprosiła o komórkę i wpisała tam swój numer. „A ja wewnątrz skakałem z radości”.
- Na pewno skorzystam – mrugnąłem do niej oczkiem. – Trzymaj się.
- Pa – brunetka cmoknęła mnie w policzek, a ja mogę przysiąc, że wszystkie moje narządy zmieniły położenie, a żołądek zaczął latać za sprawą latających w nim motylów. Patrzyłem jak odchodzi i czułem to ciepło w miejscu gdzie przed chwilą znajdowały się jej usta. To aż parzyło. „Boże.. ja wariuję!” Stałem tak jak jakiś słup soli, rozmarzony do granic możliwości z bananem na twarzy i czekałem na zbawienie.
„Zbawienie nadjechało” A raczej Janette w genialnym humorze do żartów. Co ty tak stoisz? – spytała rozbawiona lustrując całą moją osobę. – przybił ci ktoś stopy do tej werandy? – minęła mnie i weszła do domu. Udałem się za nią i poszedłem do kuchni nalać sobie wody. Powietrze w domu było jeszcze przesiąknięte zapachem jej perfum. Jej zapach przyprawiał mnie o wariacje. Miałem ochotę wziąć jakiś pojemnik, i zamknąć w nim ten zapach. Na zawsze. „Nie lepszą alternatywą byłoby częstsze spotykanie się..?”.
Dzisiejszy dzień był dla mnie zdecydowanie szczęśliwy. Po pierwsze - wyjaśniłem sobie wszystko z Nathalie. Po drugie – Zaproponowała kolejne spotkanie. A po trzecie, i dla mnie najlepsze – Louis miał rację i okazało się, że Nat nie ma chłopaka. „A Ty Styles jesteś zdecydowanie przewrażliwiony!”. Teraz trzeba podjąć tylko odpowiednie kroki i przedsięwzięcia.
Następnego dnia napisałem rano do Nathalie sms’a, czy nie zechciałaby podwózki do szkoły. Długo nie musiałem czekać na jej odpowiedź.
„Sama nie wiem czy to będzie bezpieczna jazda, ale co mi szkodzi? :p „
„Podaj swój adres, będę o 7.30 xx. „
Dziewczyna napisała mi dokładny adres. Okazało się, że jej dom znajdował się 5 minut jazdy samochodem od mojego. Zatrzymałem się na brukowanym podjeździe i czekałem na brunetkę.
Wyszła z domu cała uśmiechnięta. Można by powiedzieć, że wręcz promieniowała radością i pozytywnym nastawieniem. Wsiadła na miejsce pasażera, przywitała się i ruszyliśmy do szkoły.
Pierwsze cztery lekcje zdawały się być katorgą. Oczywiście jak na złość, czas dłużył się i dłużył. Zastanawiałem się, czy przypadkiem te lekcje zamiast 45 minut, nie trwały 2 godzin. W końcu nadeszło zbawienie w postaci dzwonka na przerwę i jak z procy wystrzeliłem w kierunku drzwi, a potem sali językowej. Dzisiejsza ostatnia lekcja – moja ulubiona – język francuski.
Wszedłem szybkim krokiem do sali i zmierzyłem ją wzrokiem. Brunetka siedziała na miejscu tym co zwykle i pisała coś na komórce. Podszedłem ją z zaskoku od tyłu i wystraszyłem. Dziewczyna podskoczyła przestraszona i gdy zorientowała się, ze to ja zaczęła krzyczeć.
- Harry! Do reszty zgłupiałeś?! Chcesz, żebym przez Ciebie zawału dostała?!
- Gdybym cię mógł reanimować to czemu nie – pokiwałem brwiami, za co dostałem kuksańca w bok.
- Ładnie to tak bić starszych? – powiedziałem z udawanym obrażeniem.
- Ja nie biję. Ja przemawiam Ci do twojego pustego łba – zaśmiała się dziewczyna i na potwierdzenie swoich słów poczochrała mnie po głowie.
- To był już cios poniżej pasa! – powiedziałem oburzony.
- Nie wiedziałam że poniżej pasa znajduje się Twoja głowa. – zachichotała, po czym dodała poważnym tonem – Przepraszam, zapamiętam, że Pana Harrego Stylesa kategorycznie nie wolno czochrać po włosach – kiwnęła znacząco głową, po czym znów mnie poczochrała. „No jak z dzieckiem...” westchnąłem w myślach.
- Ojj.. stąpasz po cienkim lodzie – ostrzegłem.
- Sorki... ale ty robisz takie śmieszne miny jak się obrażasz... Przepraszam – pogładziła mnie po głowie i wyszczerzyła równe ząbki w szerokim uśmiechu. Już miałem wymyślić karę, gdy do sali wszedł pan Coldman.
- Ja to sobie zapamiętam! – szepnąłem w jej stronę.
- Okejj – powiedziała niczym nie wzruszona i wystawiła język w moją stronę.
Po szkole odwiozłem dziewczynę do domu. Przez całą drogę powrotną rozmawialiśmy i śmialiśmy się z wszystkiego. „To się nazywa głupawka!”
W końcu dojechaliśmy i zaparkowałem pod jej domem.
- Wejdziesz – Nat popatrzyła w moją stronę.
- Przepraszam, ale nie dziś. Umówiłem się z przyjacielem, że do niego wpadnę. – powiedziałem trochę zasmucony. „Ten to ma wyczucie czasu...”
- Nic, innym razem. Dzięki za podwózkę, hej! – powiedziała wychodząc z samochodu.
- Cześć, do jutra! – uśmiechnąłem się, po czym dziewczyna zatrzasnęła swoje drzwi i widząc jak odchodzi w stronę drzwi, odjechałem w stronę swojego domu.Dom Louisa, wieczór.
Tak jak obiecałem mojemu przyjacielowi, przyjechałem go odwiedzić. Siedzieliśmy z Louisem i Eleanor w salonie i rozmawialiśmy przy nastrojowej muzyce grającej gdzieś z tyłu z głośników.
- Macie może ochotę na coś ciepłego do picia? Idę sobie zrobić kawę - spytała brunetka, wstając z kolan Louisa.
- Ja w takim razie też poprosze kawę - uśmiechnąłem się do dziewczyny.
- I ja! - odezwał się Lou. El udała się do kuchni i zostawiła nas samych w salonie. Tak jak myślałem, Louis był nad wyraz ciekaw, co sprawiło taką nagłą poprawę mojego humoru. Zapewne nie chciał rozmawiać o tym przy Eleanor, więc teraz jak wyszła, nie czekając ani chwili dłużej zaczęło się przesłuchanie detektywa Louisa Williama Tomlinsona. "Jak ja to uwielbiam..." prychnąłem w myślach.
- Co dziś ciekawego robiłeś? - nowość, czyżby bał się zapytać wprost? zrobiłem młynka oczami.
- Lou, mógłbyś spytać się "Dlaczego masz taki dobry humor?" Lub coś w tym stylu, a nie bawić się w podchody. Na twoje nieszczęście, znam Cię nie od dziś i wiem do czego zmierzasz. - widocznie zaskoczyłem bruneta takim obrotem spraw. Byłem po prostu szczery.
- No dobra, chciałem delikatniej, ale skoro sam zacząłeś, to teraz rozwiń temat - wyszczerzył się chłopak.
- Hmm... za sprawą pewnej osoby - wystawiłem do niego język.
- No nie bądź już taki tajemniczy... - jęknął chłopak.
- Nathalie.
- Wiedziałem - ucieszył się jak małe dziecko - Tylko ona chyba mogła sprawić, że nie będziesz chodził smętny jak duch po świecie.
- Brawo Sherlocku! - wywróciłem oczami i zacząłem bić brawo.
- Ejj.. - oburzył się - to powiedz chociaż, co takiego zrobiła ta tajemnicza brunetka, że chodzisz uśmiechnięty od ucha do ucha przez cały czas?
- Po prostu rozmawialiśmy.. - powiedziałem ogółem.
- Mnie się tam wydaje, że nie tylko.
- No to dalej możesz snuć domysły, bo już więcej ode mnie nie wyciągniesz - powiedziałem triumfalnym głosem.
- Dobra, dobra...
- A jak tam w ogóle u was się mają sprawy? Gadałeś z El o zdjęciu - na samą myśl wyszczerzyłem się i miałem ochotę znów się śmiać.
- Tak. - powiedział krótko z zawstydzeniem.
- Może więcej konkretów?
- Nie - wystawił język - Ty nie chcesz mi więcej zdradzić, to ja Tobie też nie powiem.
- Szantażysta - przymknąłem powieki i pokręciłem z niedowierzaniem głową.
Ani Louis, ani Ja nie dowiedziałem się szczegółów, bo do salonu weszła Eleanor z kawą. Potem nie wracaliśmy już do tych tematów, tylko normalnie rozmawialiśmy o innych rzeczach. Siedziałem u nich do późnej nocy, a potem zmęczony wróciłem do domu, położyłem się do łóżka i w sekundzie usnąłem.
A jakie rzeczy mi się śniły...
No to tyle na dziś. Dziękuję za wytrwałość w czekaniu na ten rozdział.
Udanego długiego weekendu kochani! :*
greenapple xx.
(twitter: charls_grey ask: PYTANIA? )