poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 5

Jechałem do szkoły. "Chociaż nie wiem czy stanie w kilku-kilometrowym korku można nazwać jechaniem..." W radiu leciały jakieś piosenki, a ja podśpiewywałem sobie pod nosem. Byłem szczęśliwy. Czemu by nie być? Moje życie powoli zaczynało wracać do normy. Niedawno skończyłem związek z Caroline. Dopiero teraz mogłem poczuć co to jest wolność. Zobaczyć jak ten związek mnie ograniczał. Teraz mogę robić co chce, z kim chce, kiedy chce... jestem po prostu wolny. Co jeszcze? Mój najlepszy przyjaciel wybudził się ze śpiączki. Chodzę do wymarzonej szkoły i poznałem cudowną osobę. Czegóż chcieć więcej? Czy to nie wydaje się być wymarzonym życiem? Co chwilę korek się ruszał, żeby znów stanąć i tak przez kilka kilometrów. Śpiewałem pod nosem kolejny utwór lecący w radiu i cieszyłem się życiem.Pogoda tego dnia wręcz zachwycała. Londyn, co było rzadkością, obdarzył nas dziś pięknym, słońcem i bezchmurnym niebem. Pogoda była wręcz idealna. Wszystko od samego rana pozytywnie mnie nastrajało, i nawet beznadziejny korek nie popsuł mi humoru. Parkowałem samochód na szkolnym parkingu. Witałem się z wszystkimi ludźmi dookoła, zarażając ich moim pozytywnym nastrojem. Dawno nie czułem się taki radosny. Ostatnio wszystko szło ku dobrej drodze, ale wczorajsze wydarzenie przypieczętowało moją radość. Pobiegłem schodkami na drugie piętro, na którym znajdowała się sala matematyczna. Wszedłem do niej pośpiesznym krokiem, rozpakowałem rzeczy na ławce i cierpliwie czekałem na dzwonek. Jak na zawołanie z urządzenia wiszącego nad salą rozległ się przeraźliwie piskliwy dźwięk. Do sali weszła nauczycielka i tym oto sposobem zaczęła się lekcja matematyki. Tego dnia, trafiło akurat na mnie i byłem wywołany do odpowiedzi. Bez problemu zrobiłem na tablicy zadanie, za które dostałem piątkę. "Kolejny powód do radości..." Jednak mój największy powód do radości będzie na następnej lekcji - języku francuskim. Dość szybko minęła matematyka. Powolnym krokiem zmierzałem do sali językowej. Po drodze spotkałem Nathalie.- Cześć - przywitałem się z wielkim uśmiechem na twarzy.- Hej - rzuciła beznamiętnym głosem.- Coś się stało? Czemu nosisz w szkole okulary? - spytałem.- Nie Twoja sprawa - warknęła i weszła do klasy. "okejjj.. to było zdecydowanie dziwne!" stwierdziłem i poszedłem za brunetką. Dziewczyna usiadła w tym samym miejscu co poprzednio. Powoli podszedłem do stolika i usiadłem na swoim miejscu. Pomiędzy nami panowała niezręczna cisza. To było dziwne. Wczoraj miła, sympatyczna i uśmiechnięta a dziś jakaś zdołowana i opryskliwa. Bałem się aż odezwać i tym sposobem przez całe, ciągnące się w nieskończoność 45 minut siedzieliśmy w ciszy. Pod koniec lekcji Coldman zawołał ją do siebie.- Czemu nosisz okulary po szkole młoda damo? - usłyszałem w oddali jego niski, męski głos. Wziąłem plecak i już zmierzałem do drzwi gdy coś mnie tknęło żeby się obrócić i jeszcze raz spojrzeć w kierunku nauczyciela i dziewczyny.- Boo... - słyszałem jej jąkanie się.- Bo? - ponaglał nauczyciel. Usłyszałem ciche westchnięcie dziewczyny i zobaczyłem jak powoli ściąga okulary. Jej oko 'przyozdabiała' wielka śliwa. Siniec wielkości pięści. Ktoś musiał ją uderzyć "Brawo za spostrzegawczość Styles!" zakpił mój wewnętrzny głos.- Co Ci się stało? - spytał trochę przerażonym głosem nauczyciel.- yyy.. zagapiłam się i weszłam w coś. To nic poważnego - wymigiwała się dziewczyna. Coldman popatrzył w moją stronę i jakby dopiero o mnie zauważył.- Harry, wyjdź stąd proszę. - powiedział poważnym głosem i zamknął za mną drzwi.Postanowiłem że udam się do mojego 'zakątka'. Usiadłem na długiej drewnianej ławce, schowałem twarz w dłoniach i zacząłem myśleć. "Kto mógł jej to zrobić..?" Ja ani trochę nie wierzyłem w historyjkę z 'przypadkowym zderzeniem'. Takie bajki to może wciskać Coldmanowi, ale nie mnie. Jakbym tylko wiedział kto jej to zrobił too.. "To co?" to by już nie żył. "Czyżby zależało Ci na Nathalie?" Nie.. to znaczy. Tak, ale.. Zamknij się po prostu. "Jestem Tobą, Twoim wewnętrznym głosem" Nie utrudniaj tylko się przymknij. Kurde, co teraz? - jęknąłem w duchu. Dzisiejszy dzień zapowiadał się tak wspaniale... Nagle usłyszałem ciche granie fortepianu a zaraz po nim usłyszałem TEN głos. Zawładnął całym moim ciałem. Nie wiem jak ona to robi, ale gdy słyszę jak śpiewa moje serce ma ochotę wyrwać się z piersi i pobiec za nim. Za tym magicznym, anielskim głosem. To na sto procent była ona. Tylko jej głos był tak idealny. Szybko wziąłem swoje rzeczy i pobiegłem do sali. Cichym krokiem wszedłem do środka i podążyłem w jej kierunku. Nie chciałem jej wystraszyć, dlatego słuchałem jej śpiewu, dopóki nie skończyła. Jej palce zgrabnie posuwały się po klawiszach tworząc dźwięki. Jej głos był zwieńczeniem wszystkiego. Gdy skończyła powoli usiadłem obok niej. Popatrzyłem w jej niebieskie tęczówki i zobaczyłem w nich łzy. Jedno oko było całkiem sine dookoła. Po jej policzkach powoli spływały słone krople. Nie chciałem się pytać, wiedziałem że to nie najlepsza pora. Wziąłem ją w swoje ramiona i mocno przytuliłem. Kołysałem delikatnie jej ciałem i szeptałem uspakajające słowa do ucha. Dziewczyna powoli przestawała łkać. Odkleiła się ode mnie i otarła łzy. Powoli zaczęła wstawać.- Gdzie idziesz? - spytałem obserwując co robi.- Przepraszam Harry, przepraszam..- Ale za co? - spytałem zdziwiony. - przecież... - dziewczyna nie dała mi dokończyć.- Dziękuję - szepnęła i wbiegła z budynku zabierając po drodze swoje rzeczy. "Cholera.." mruknąłem pod nosem. Czemu ona zawsze ucieka? Czemu nie pozwoli sobie pomóc? czemu musi być tak cholernie tajemnicza? "I przy okazji pociągająca?" Zamknij się. Gdy wychodziłem z pomieszczenia zauważyłem kilka rozsypanych kartek przy wyjściu. Podniosłem jedną z nich i dokładnie oglądnąłem. Czyli tajemnicza Nathalie rysowała. "Brawo geniuszu!" Kolejna rzecz którą mogę dopisać do mojej wiedzy o Nathalie. Lista ta jest zadziwiająco krótka: Cudownie śpiewa, rysuje, jest śliczna i tajemnicza. "I zniewalająco pociągająca?" Powiedziałem Ci już dzisiaj żebyś się łaskawie zamknął? Zebrałem wszystkie kartki i wziąłem ze sobą.Pojechałem do szpitala. Najlepiej w takiej sytuacji wygadać się przyjacielowi. Wszedłem do sali. Ku mojemu zdziwieniu Louis był sam.- Cześć, El nie ma? - spytałem lekko zdziwiony rozglądając się po sali.- Nie, wyszła bo musiała coś załatwić. Jak Ci minął dzień?- Dziwnie...- Coś się stało? - spytał z troską w głosie.- Na początku wszystko było OK. Miałem dobry humor, ale po lekcji francuskiego... Nathalie ktoś pobił. - powiedziałem wpatrując się w oddalony punkt i przypominając sobie wygląd twarzy brunetki.- Powiedziała Ci kto?- Nie, nie rozmawiałem o tym z nią. Jak się spytałem o to czy coś się stało to strasznie na mnie naskoczyła. W sumie to sama mi tego nie pokazała, tylko zauważyłem jak ściągnęła okulary. Przy nauczycielu twierdziła że na coś wpadła, ale tylko idiota nie spostrzegłby że ktoś jej to zrobił - powiedziałem smutnym głosem. Louis chwilę nad czymś myślał, po czym w końcu się odezwał.- Myślę że powinieneś jej dać trochę czasu. Czy ty chciałbyś gadać o tym z kimś kogo praktycznie nie znasz? - spytał z delikatnym, pocieszającym uśmiechem.- No niee.. - westchnąłem przeciągle.- Właśnie. Daj jej trochę czasu. Jak będzie chciała to Ci powie - poklepał mnie po ramieniu.- Dzięki Lou. Jesteś moim wujkiem-dobrą radą - wyszczerzyłem się do przyjaciela.- Służę pomocą - Lou wypiął dumnie pierś do przodu.- A jak ty się czujesz? - spytałem po chwili.- Nie narzekam. Jeszcze żebra i noga trochę mnie boli, ale wszystko idzie ku dobrej drodze. Lekarz mówi że jak dobrze pójdzie to za tydzień może dostanę wypis.- To super - uśmiechnąłem się szeroko. Do sali weszła pielęgniarka z kolacją dla Louisa i zaraz wyszła.- Łeee... widzę że to co mówią o szpitalnym żarciu jest prawdą - popatrzyłem z obrzydzeniem na talerzyk Louisa na którym leżała jakaś papka, jak dla niemowląt. - Smacznego - poklepałem go pocieszająco po ramieniu.- Cichooo.. ja tego nie jem. Zaraz przyjdzie Eleanor. Obiecała przynieść mi coś dobrego - wyszczerzył rządek białych zębów w uśmiechu. Jak na zawołanie do sali wparowała zdyszana El.- O cześć Harry! - uśmiechnęłam się przyjaźnie.- Cześć El. Co ty taka zdyszana?- Biegłam tu na górę żeby jedzenie było jeszcze ciepłe - wyciągnęła z siatki danie na wynos. Louisowi na widok jedzenia zaiskrzyły się oczy, jak pięciolatkowi na widok nowej zabawki.- Dobra, to ja nie przeszkadzam. Wpadnę jutro, trzymajcie się! - pożegnałem się z El i zajadającym się pysznościami Louisem i pojechałem do domu. W salonie siedziała wpatrzona w telewizor Janette.- Hej, już jestem - przywitałem się.- Cześć Harry. Jak tam w szkole?- Świetnie - "Może poza pewnym szczegółem..." - dostałem piątkę z matematyki - wyszczerzyłem się triumfalnie.- Gratuluję. Byłeś dziś u Louisa?- Tak, przed chwilą od niego wróciłem.- I jak się trzyma?- Wszystko OK. Może za tydzień wyjdzie ze szpitala. - uśmiechnąłem się do niej.- To dobrze. Upiekłam ciasto, poczęstuj się i jak chcesz to mogę Ci spakować żebyś zawiózł Louisowi do szpitala. Podobno żarcie tam jest obrzydliwe. - wzdrygnąłem się na samą myśl o zielonej papce na talerzu przyjaciela.- Nie podobno... Louis chyba Cię pokocha za to ciasto - mrugnąłem do niej oczkiem. - A Jak u Ciebie w pracy?- Jak zwykle. Poza tym że szef się na mnie uwziął to spoko.- Czemu miałby to robić? Zaraz, czy ty... - nie dokończyłem.- Tak. To z nim się przedwczoraj umówiłam - przewróciła oczami. - I teraz mam za swoje. Pamiętaj Harry! Nie umawiaj się z pracodawcami.. to samo zło - zaśmiała się.- Dobra idę się wykąpać i spać! - westchnąłem. To był dzień pełen emocji.- Zdecydowanie - przytaknęła Jane.- Dobranoc - powiedziałem wychodząc z salonu.- Dobranoc Harry! - krzyknęła Janette.Udałem się na górę do łazienki i napuściłem gorącej wody do wanny. Zwykle preferowałem długie prysznice, ale postanowiłem dziś zrobić wyjątek. Zanurzyłem się w gorącej, parującej wodzie i dałem odpocząć moim pospinanym mięśniom. To był zdecydowanie trudny i męczący dzień - stwierdziłem. Umyłem dokładnie moje włosy miętowym szamponem, którego przyjemny zapach unosił się w łazience. Wyszedłem z wanny, ubrałem się i poszedłem prosto do łóżka. W niedługim czasie udałem się w krainę Morfeusza.








Od razu na wstępie chciałam powiedzieć, że rozdział jest taki sobie.
Średnio mi się podoba, i przepraszam was za niego, ale chciałam w końcu coś dodać, a nie najlepiej się dziś czułam i wyszło coś takiego... Do tego nie miałam siły żeby sprawdzić pisownię, więc jeżeli są jakieś błędy to przepraszam za nie z góry.
Jesteście megaaa kochani <3
Dziękuję wam za wszytskie komentarze. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy!
Dziękuję wszytskim za wszytskie miłe słowa! Jak to czytałam to uśmiechałam się do monitora ;)
 Poprawiliście znacznie mój humor, dziękuję! :)
Jeszcze raz przepraszam za ten rozdział, i obiecuję że następny postaram się napisać choć trochę lepszy i ciekawszy! :)
Jeżeli chcecie być informowani na Twitterze o nowym rozdziale, napiszcie w komantarzach.
To chyba tyle.
Zapraszam do komentowania i całuję!  ;*

greenapple xx.

4 komentarze:

  1. Nie ma 'przepraszam', bo nie ma za co. Rozdział może trochę krótszy, ale nie mniej udany :)
    Dlaczego pobiłaś Nathalie ja się pytam? Nie ładnie to tak... :)
    Uwielbiam sceny w 'fortepianowym', no i mamy kolejny element układanki do poznania tajemniczej dziewczyny... Ona rysuje :) (co tylko przypomina mi o tym, że muszę w końcu ruszyć dupsko i zacząć obraz na środę, a nie czytać blogi... szczegół)
    Kocham Nathalie, Harry'ego, Lou, El i ciotkę Janette... w ogóle całe opowiadanie :)
    Z niecierpliwością czekam na następny :)
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Jakoś jak przeczytałam ten rozdział to wydawało mi się że jest mega beznadziejny (pomijając to że pisałam go kilka razy)
      Pobicie Nathalie to dłuższa historia, będzie rozbudowana w następnych rozdziałach :) Jeszcze raz dziękuję za miły komentarz. Pozdrawiam i całuję xx

      Usuń
  2. Miałam skomentować już wczoraj, ale moje szare komórki odmawiały posłuszeństw, więc robię to dopiero dzisiaj.
    Jestem taka szczęśliwa, że Lou się obudział! Już nie mogę się doczekać kiedy wyjdzie ze szpiatala i zacznie obserwować relacje między Harrym i Nathalią :) Ale moment... Jak to ktoś ją pobił?! Trzeba to szybko wyjśnić!
    Ciotka Janette- mój mistrz! :D Nie ma jej za dużo w opowiadania, ale ja uwielbiam! Sama chciałabym mieć taką ciotkę :)
    Życzę weny :)
    Xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Janette jest zdecydowanie osobą którą lubią wszyscy :)
      Może dlatego że jest młoda i na różne sprawy patrzy innym okiem niż rodzice? Myślę że dlatego Harry tak ją lubi ;)
      Dziękuję za miły komentarz, całusy xx.

      Usuń