wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 6

Plan idealny Harrego Sytlesa na dziś? Wspierać Nathalie. Po wczorajszych, długich przemyśleniach i po rozmowie z Louisem, stwierdziłem że najlepiej będzie wspierać i pomagać Nat. Może wtedy mi zaufa i dowiem się czegoś więcej? Może wtedy będę mógł jej lepiej pomóc? Z tak optymistycznym podejściem wybrałem się do szkoły. Kolejny piękny dzień w Londynie. Bezchmurne niebo i wielkie, świecące na wszystkie strony słońce. Postanowiłem dziś pójść na nogach do szkoły. Świeże powietrze i nowa porcja tlenu, powinna wspomóc moje myślenie. Szedłem długą, betonową alejką parku i obserwowałem ludzi i zwierzęta dookoła. W małym stawie pływały kaczki a po trawie biegały psy. Pod moimi nogami co chwilę 'chrupały' wysuszone słońcem, jesienne liście, które przyozdabiały swoimi złotymi barwami park. Szedłem tak, aż do czasu gdy alejka zaczęła się zwężać i stała się zwyczajnym, przyulicznym chodnikiem. Dotarłem do wielkiego, starego- ale równocześnie zadbanego budynku mojej szkoły muzycznej. Wszedłem do środka, poszedłem do szafki wziąć potrzebne mi książki i udałem się do sali. Według podziału lekcji, pierwsza była lekcja śpiewu. Pani Montgomery zrobiła nam krótką rozgrzewkę i kazała każdemu zaśpiewać jakiś fragment piosenki. Później okazało się że z każdej klasy będzie wybierać kilku uczniów, którzy wystąpią w szkolnym musicalu. Każdy uczeń, w miarę swoich możliwości zaśpiewał najlepiej jak potrafi. Pani Montgomery zapisywała tylko coś w swoim dużym, grubym zeszycie i 'przesłuchiwała' następnych. Pod koniec, przerwał jej dzwonek na przerwę i w klasie zrobiło się zamieszanie.
- Proszę wszystkich o uwagę - nauczycielka zastukała w blat stołu, a wszyscy zwrócili wzrok na ciemnowłosą kobietę. - Gdy zrobię przesłuchanie we wszystkich klasach wywieszę listę głównych aktorów. Myślę że w następnym tygodniu lista powinna już wisieć na tablicy ogłoszeń szkolnych. Jeżeli ktoś jest
zainteresowany inną pracą przy musicalu, proszę się zgłosić do mnie. To wszystko na dziś. Dziękuję. - wszyscy wstali i zaczęli wychodzić z klasy.
Następna lekcja język angielski. Na tej lekcji nie działo się nic szczególnego, jak i na następnej matematyce. Gdy wszedłem do sali językowej, Nathalie już tam była. Dziś nie miała na sobie okularów. Siniaka, co mnie trochę na początku zdziwiło, nie było widać. Ukryła go skutecznie przed wzrokiem ciekawskich, pod warstwą makijażu. Nie powiem, wyglądała inaczej, ale równie ładnie. "Ładnemu we wszystkim ładnie.." - Cześć - przywitałem się z brunetką siadając obok niej. Dziewczyna posłała mi przyjazny uśmiech i szepnęła ciche "Hej".
- Jak tam oko? - spytałem głupio.
- Okej, już tak nie boli. - powiedziała smutnym głosem.
- Ładnie wyglądasz - uśmiechnąłem się do niej na co jej policzki przybrały dorodny, czerwony kolor.
- Dziękuję - szepnęła cicho. - Harry.. czy znalazłeś może wczoraj moje rysunki? nigdzie nie mogę ich znaleźć. - spytała lustrując moją twarz. Pacnąłem się w czoło "No tak.. rysunki."- Znalazłem i miałem je dzisiaj oddać, ale zapomniałem i leżą u mnie w domu. Potrzebujesz je na dzisiaj?
- Nie.. to są takie... takie moje własne - speszona spuściła głowę i obserwowała swoje buty, które wydawały się być dla niej najciekawszą rzeczą w tym pomieszczeniu.
- Jak chcesz to możemy po szkole pójść do mnie do domu, to Ci je oddam - uśmiechnąłem się delikatnie. - Masz po szkole czas?
- Tak - podniosła głowę i popatrzyła mi w oczy, jakby czegoś się w nich dopatrywała. Ja również nie byłem jej dłużny i zagłębiałem się w błękicie jej oczu. Tą chwilę przerwał nam brutalnie dzwonek. Oboje się opamiętaliśmy i usiedliśmy normalnie w ławce. Lekcja francuskiego minęła dość szybko. Jednak następne
lekcje dłużyły się niemiłosiernie. "Jak na złość.." Umówiliśmy się z Nathalie przed szkołą. Usiadłem wygodnie na zielonej ławce, stojącej przed budynkiem i cierpliwie czekałem na pojawienie się brunetki. Po chwili zauważyłem dziewczynę z długimi, brązowymi, lekko pocieniowanymi włosami zmierzającą do mnie.
- To jak idziemy? - zapytałem pełen entuzjazmu.
- Chodźmy - powiedziała dziewczyna lekko się uśmiechając. Ruszyliśmy przed siebie. Poszliśmy drogą na skróty, wiodącą przez park. Po drodze rozmawialiśmy o szkole, o muzyce i temat zszedł na jej rysunki.
- Od zawsze rysujesz? - spytałem spoglądając kontem oka na Nathalie.
- Od kiedy pamiętam, tylko jak byłam mała to te rysunki nie przypominały niczego konkretnego - zaśmiała się cicho. "Ale ona ma piękny śmiech.."- No wiesz.. ja jak byłem mały też nie umiałem ładnie śpiewać - uśmiechnąłem się do niej szeroko. - Wszystko przychodzi z czasem.
- A Ty? Ile już śpiewasz? - spytała patrząc w moją stronę.
- Od kiedy pamiętam. Mama mi mówiła że zanim zacząłem mówić już śpiewałem, to musiało być śmieszne.. - parsknąłem śmiechem i zacząłem udawać dziecięcy głos.
Nathalie patrzyła na mnie i tylko się śmiała. "Tak słodko i delikatnie.." przemknęło mi przez myśl. Nawet nie zauważyłem jak cała droga do mojego domu nam, i teraz staliśmy przed dużym, pomalowanym na pistacjowy kolor budynkiem.
- No to chyba doszliśmy. Wchodź - powiedziałem otwierając czarną furtkę. Jak na dżentelmena przystało przepuściłem Nathalie i zamknąłem za nami bramkę
Weszliśmy do domu. Ściągnęliśmy buty i płaszcze, i zaprowadziłem dziewczynę do salonu.
- Cześć Harry, już je... - do pokoju wparowała Janette.
- Cześć, poznaj to moja ciocia Janette, to koleżanka ze szkoły Nathalie - przedstawiłem sobie dziewczyny. Uścisnęły sobie dłoń i Jane się odezwała.
- To ja wam w takim razie nie przeszkadzam, chcecie coś do picia?
- Jeśli można prosić, herbatę - Nat uśmiechnęła się nieśmiało.
- Ja też - dodałem i Janette wyszła z salonu zostawiając nas samych.
- Chodźmy może po twoje rysunki - zaproponowałem w końcu, na co brunetka tylko przytaknęła i razem poszliśmy na górę do mojego pokoju. Weszliśmy i Nat zaczęła oglądać pokój, podczas gdy ja szukałem jej rysunków. Jeszcze raz przyglądnąłem się ślicznie naszkicowanym pejzażom. Podszedłem do dziewczyny, właśnie oglądała ramkę ze zdjęciem.
- To twoja mama? - spytała cicho.
- Tak. Z moją siostrą Gemmą. - uśmiechnąłem się przyglądając jej niebieskim oczom, bacznie przyglądającym się ramce ze zdjęciem.
- A Twój tata? - spytała kierując swój wzrok na mnie. Przez chwilę nic nie mówiłem, zastanawiałem się co powiedzieć - Przepraszam, nie powinnam pytać.. - zmieszała się dziewczyna odkładając zdjęcie na szafkę, na której wcześniej stało.
- Nie, nic się nie stało. Tata po prostu nas zostawił - wypaliłem prosto z mostu. Szczerze nie wiedziałem czemu jej o tym mówię. Jakoś nigdy z nikim nie rozmawiałem na ten temat. Po prostu nie chciałem, to był temat którego nikt przy mnie nie poruszał. Wiedzieli że nie lubię o tym rozmawiać, ale przy niej
było inaczej. Potrafiłem się otworzyć, wiedziałem że mogę jej zaufać i że nikomu nie zdradzi żadnego mojego sekretu, ani niczego co jej powiem.
- Przykro mi - powiedziała smutnym głosem dziewczyna i popatrzyła się w moje oczy. Zagłębiłem się w jej lazurowych tęczówkach. Widziałem w nich ból, smutek ale i nadzieję. Nadzieję na lepsze jutro. Nie wiem jaki, ale skrywała przede mną wielki sekret. Ona cała była jedną wielką tajemnicą, która co chwila w jednej
setnej wychodziła na wierzch. Pomimo tego co o niej wiedziałem, czułem że to nie wszystko. Chciałem całkowicie zagłębić się w tej tajemnicy i dotrzeć chociaż do jej skrawka. Dziewczyna przeszywała mnie swoim magnetyzującym wzrokiem. Jej malinowe usta przyciągały z niewyobrażalną siłą. Miałem ochotę choć na chwilę zagłębić się w nich i spróbować ich słodyczy. Wyglądały tak kusząco. Jak na złość dziewczyna nieświadomie przygryzła dolną wargę. "To wygląda tak kusząco..." Nasze twarze dzielił coraz mniejszy pułap. Coraz bardziej zaczęły się wzajemnie przyciągać. Gdy nagle dziewczyna odskoczyła jak oparzona. "Czemu..?" jęknąłem w duchu.
- yy.. to.. masz moje rysunki? - spytała zmieszana. Wiedziała do czego by zaraz doszło i na jej policzkach pojawił się wielki rumieniec.
- Aa... tak. Proszę - podałem jej kartki.
- Dziękuję. Wiesz Harry.. ja już może pójdę - powiedziała unikając mojego wzroku.
- Możesz zostać - namawiałem ją lecz była nieugięta.
- Nie. Muszę już iść. Dziękuję. - poszła przed siebie i wyszła z domu rzucając krótkie 'Do widzenia' Janette.
- Ale herbata.. - jęknęła Jane.
- Wypij sobie - rzuciłem i już miałem się odwrócić i pójść na górę, gdy Janette przytrzymała moje ramię i mnie skutecznie odwróciła w swoją stronę.
- Co się tam stało? - spytała mrużąc oczy i zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Nic, oddałem jej rysunki i powiedziała że musi iść - skłamałem.
- Harry, znam Cię nie od dziś. Serio, wiem kiedy kłamiesz.. Widzę że coś jest nie tak. - skomentowała patrząc podejrzliwym wzrokiem. Wyglądała jak jakiś detektyw na przesłuchaniu.
- Nic - zaklinałem się. - Serio, nic ważnego.
- Czyli jednak coś. - obróciłem się i wychodziłem po schodach gdy usłyszałem - Ja już mam sposoby żeby to z Ciebie wyciągnąć. - powiedziała pod nosem i wróciła do kuchni. Nie wiedziałem co robić. Po mojej głowie wciąż krążył ten obraz. Obraz jej pełnych, malinowych ust, które kusiły z każdą chwilą. Postanowiłem że muszę zrobić coś żeby zapomnieć. "Coś ty sobie myślał? Że ona na Ciebie poleci? W zasadzie to ona chyba kogoś ma więc odpuść sobie" moje drugie ja, jak zwykle podniosło mnie na duchu. (Czujecie ten sarkazm?)
Wziąłem kluczyki od samochodu i postanowiłem przejechać się do szpitala, i powłóczyć się gdzieś po okolicy. Gdy przyszedłem do Louisa był znów sam. "To chyba nawet lepiej..".- Cześć stary! - przywitałem się z przyjacielem.
- Siemka - oderwał się od jakiejś pasjonującej czynności na komórce. - Co Cię sprowadza w moje skromne progi? - powiedział grubym głosem na co oboje się zaśmialiśmy.
- To nie można już przyjść i odwiedzić przyjaciela? - spytałem podnosząc brwi.
- Jasne że można.. To dla mnie? - spytał z szeroko otwartymi oczami widząc jak kładę obok niego pojemnik z ciastem od Jane.
- Tak, z pozdrowieniami od Janette.
- Powiedz jej że ją kocham! - powiedział biorąc sobie kawałek czekoladowej słodkości. - mmm.. jakie to jest pyszne! - rozkoszował się każdym kęsem.
- Widzę że czujesz się znakomicie.
- No jeżeli mam takie dobre jedzonko i tyle osób się mną opiekuje to jak mam się czuć inaczej? - wystawił język - Coś mi się obiło o uszy że Nathalie dziś u Ciebie była... - zaczął z podejrzliwym uśmieszkiem. Ja tylko walnąłem się w czoło i ukryłem twarz w dłoniach.
- Serioo..? - jęknąłem przeciągle - Ile Janette osób już zdążyła powiadomić?
- Zadzwoniła do mnie, bo wie że tylko ja umiem z Ciebie wyciągnąć potrzebne wiadomości - Lou stanął w obronie Jane. - To jak, powiesz mi co się stało?
- Nie - wystawiłem mu język.
- Dobra, to ja mam focha - założył teatralnie ręce, zrobił obrażoną minę i odwrócił się w drugą stronę.
- Louuu..
- Dopóki nie powiesz ja mam focha.
- To jest szantaż! - prychnąłem.
- Ani mi się śni. To jest po prostu... dobry sposób na wydobycie z Ciebie informacji - wyszczerzył się.
- Wykorzystujesz to.
- Nie, no może troszeczkę.. Powiedz po prostu i będziemy to mieć za sobą.
- A może ja nie chce o tym mówić? - stwierdziłem.
- Mnie to nie obchodzi. Mam tajną misję dowiedzenia się co się stało, że mój najlepszy przyjaciel chodzi smutny - zrobił z rąk pistolet i zdmuchnął z niego pył. Niczym tajny agent w amerykańskich filmów, lub Janem Bond. - Mów! - nakazał - to dla twojego dobra.
- Powiem Ci, pod warunkiem że nie powiesz o tym nikomu. Jeżeli piśniesz o tym słówko choćby Janette lub komukolwiek, to masz przechlapane.
- Okej, mów - ponaglił.
- Prawie pocałowałem Nathalie - wydusiłem z siebie.
- Aaa.. i to jest powód do smutku? - popatrzył na mnie z politowaniem.
- Jasne, gdyby znów - z podkreśleniem na znów - nie uciekła. Jestem totalnym debilem. Ja chciałem ją pocałować, a Ona ma chyba chłopaka! - jęknąłem.
- Hmm.. - Lou się zamyślił - to zmienia postać rzeczy..
- No właśnie. Ale co ja poradzę że ona mnie tak pociąga i że działa na mnie jak cholerny magnes - westchnąłem i znów schowałem twarz w dłoniach.
- Harry.. - Lou zaczął mnie pocieszać - może nie ma chłopaka, skąd masz pewność? - uśmiechnął się pocieszająco.
- Bo ich widziałem? Nawet gdyby.. to że ja coś do niej czuję to nie znaczy że ona czuje coś do mnie. - "Właśnie.. i tu nasuwa się dobre pytanie. Co ja do niej czuję?".- Zobaczysz, wszytsko się ułoży - przyjaciel dodał mi otuchy i potem zmieniliśmy temat na jakieś błahe plotki typu co w szkole itp.
Wróciłem do domu. Janette jak jakiś szpieg kontrwywiadu siedziała czujnie przy telewizorze i widocznie na mnie czekała. "Zapewne chciała się dowiedzieć czy Lou coś ode mnie wyciągnął" - Hej, i jak tam Louis? - spytała.
- Wszystko dobrze. I od razu powiem. Nie, nie dowiesz się co się stało - oznajmiłem z triumfalnym uśmiechem.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć że Louis swoimi sposobami tego z ciebie nie wyciągnął - powiedziała mrużąc oczy i unosząc jedną brew do góry.
- No widzisz.. ja może też mam na niego sposoby - wystawiłem jej język za co dostałem kuksańca w bok - Idę do siebie, dobranoc.
- Paa.. - powiedziała Jane. Poszedłem na górę do siebie, popatrzyłem na moją gitarę, którą dostałem od mamy i Gemmy na urodziny. Stała oparta o ścianę w koncie pokoju. Lekko się zakurzyła. Od przyjazdu tutaj nie grałem na niczym. Potrafiłem grać na gitarze i na pianinie, lecz ostatnio nie miałem jakoś na to
wyrobienia. Najwyższy czas, żeby to nadrobić. Otarłem zalegający na gitarze kurz i zabrałem się za granie piosenek, których nauczyłem się grać w dzieciństwie. Muzyka zawsze dawała mi chwilę wytchnienia i odpoczynku od przytłaczającej rzeczywistości.




Tam taa daa dam! :D
Mam nadzieję że sprawiłam wam choć minimalną niespodziankę pojawieniem się dzisiejszego rozdziału :)
Mam również ogromną nadzieję, że ten rozdział wyszedł lepszy od tamtego.
Oczywiście liczę na wasze szczere opinie, które są dla mnie najważniejsze i dziękuję wszytskim tym którzy czytają moje bezsensowne wypociny i komentują rozdziały.
Jesteście kochani! <3
Całusy! ;*

greenapple xx

12 komentarzy:

  1. I już prawie moje serce wyskoczyło z klatki piersiowej, a tu nic się nie wydarzyło! No może nie takie zupełnie nic bo w końcu Nathalie była u Harry'ego i takie tam, ale... No kurde! Mogli się pocalować ;p
    Tak bardzo przejęłam się tą dwójką i tym, że Lou się wybudził ze śpiączki, że kompletnie zapomniałam o tym tajemniczym chłopaku! Co to za koleś? Lepiej żeby nie mieszał między tą dwójką bo nie ręczę za siebie... ;)
    Piszesz rozdziały chyba z prędkością światła. Podziwiam i zazdroszczę! :)
    Pozdrawiam!
    Xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem czy z prędkością światła? ;p 'Męczyłam się' z tym rozdziałem ponad pół dnia xD
      hmm.. może mogli się pocałować? A może nie? Nathalie widocznie miała powód żeby tego nie zrobić ;)
      Dzięki za komentarz, całusy! xx.

      Usuń
  2. Właśnie odpaliłam kompa z postanowieniem: "zrobić cokolwiek byle się nie uczyć". Wchodzę na Twojego bloga i bum! Nowy rozdział, czyli uśmiech na mojej twarzy :)
    No niech oni się już wreszcie pocałują, no :( (tak wiem, sama nie znoszę jak mnie ktoś popędza w komentarzach i jak akcja za szybko leci, ale... no ale jak się czyta to jest inaczej ;p)
    Kto by pomyślał, że Lou i Janette zawiążą sojusz przeciwko Harry'emu ;)
    I mam nadzieję, że owy tajemniczy typ okaże się tylko kuzynem Nat (a jeśli jest jej chłopakiem, to że szybko go rzuci ;p)
    Nie to, że popędzam czy coś, ale dodaj już następny ;) Proszę ;)
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać :) Ja mam wielkiego banana na twarzy jak czytam wasze komentarze! ;) I wtedy pojawia się wena i motywacja :) Postaram się jak najszybciej napisać i dodać następny, nie obiecuję kiedy bo teraz miałam wolne, a od jutra chodzę znów do szkoły, więc nie potrafię określić kiedy będzie. Postaram się żebyście nie musieli długo czkać.
      Całusy xx

      Usuń
  3. no dobra, ogarnęłam wszystkie rozdziały. nareszcie :). co do akcji... jestem zwolenniczką czegoś wolniejszego, ale każdy ma swoje tempo i nie ma na co narzekać. strasznie się cieszę, że Lou się obudził :). i kurczę, wszystko słyszał...? Hazz się nieźle wkopał tym nieustannym gadaniem przy nim :). a skoro już jestem przy Lou... tą miłością do jedzenia przypomina mi pewnego Irlandzkiego blondyna... tak mi się jakoś skojarzyło :).
    ale wracając... Hazz... generalnie nie czytuję opowiadań, gdzie Harry ma dziewczynę. jestem strasznie o to zazdrosna i mogą się wówczas dziać różne dziwne rzeczy... ale mimo wszystko jestem ciekawa co z Nathalie. skąd to limo pod okiem... bądź pewna, że nie odbiorę sobie tej przyjemności odkrycia tej tajemnicy :). ale jednocześnie nie spodziewaj się, że będę kibicować Nathalie i Hazzie. będę skrzętnie omijać miłosne fragmenty i mam nadzieję, że się za to nie obrazisz... każdy człowiek ma swoje fanaberie, prawda.? :). poza tym szalenie podoba mi się Twój styl. (znowu to zrobiłam. znowu pisząc "styl" automatycznie dodałam "e"...). jest taki naturalny, lekki, przyjemny... ciekawy :). i strasznie pasuje do takiego Harry'ego - nastolatka z rozterkami miłosnymi. widać, że kochasz pisanie :). i najwyraźniej robisz to z takim zapałem, że przekręcają Ci się literki. nie mówię, że to źle, sama tak mam :). pisząc szybko nie zwraca się na to uwagi :). ale zaintrygowało mnie, że przede wszystkim w słowie "wszystko" literki "s" i "t" zamieniają się u Ciebie miejscami... :). właściwie nie wiem po co ja to piszę...
    okej, komentarze to moja zmora, nigdy nie wiem o czym powinnam, a o czym nie. także najlepiej by było, gdybym już skończyła :). rozdziały, świetne, liczę na więcej takich :). życzę dużo, dużo weny i pozdrawiam.! ;*

    http://boy-from-bakery.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne że się nie obrażę ;)
      Heh.. ja też zamieniłabym się w Nialla i cieszyła z każdej porcji 'normalnego' jedzenia, gdyby w szpitalu podawali jakieś papki, galaretki i grysiki, blee.. ;D
      Jejku.. strasznie miło mi to słyszeć! Sama uważam że piszę przecięnie bez żadnych szaleństw, ale Jeżeli wam moje pisanie się podoba, to to dla mnie najważniejsze :)
      Też to zauważyłam że właśnie przy tym słowie zamieniają mi się literki. zawsze piszę "wszystko" z rozmachu i czasem zapomne poprawić. Jakoś tak zawsze moje palce wędrują nie tak jak trzeba przy tym słowie i wychodzi często z tego coś typu 'wsyztsko'.. taki nawyk ;p
      Jeszcze raz dziękuję za komantarz. Nawet nie wiesz jak poprawiłaś mi nim humor! ;)
      Całuję xx.

      Usuń
    2. w zasadzie to nie wiem, nigdy w szpitalu nie byłam. także zdaję się w tej kwestii wyłącznie na Ciebie :). dziękuję za wyrozumiałość w tej mojej fanaberii, bo cóż... nie każdy to akceptuje :). no i literki, wieczna zmora szybkiego pisania. ale cóż poradzić, jak jest wena, to nie można zwalniać, prawda.? :)

      pozdrawiam.! ;*

      Usuń
    3. Moja koleżanka była kilka dni temu i powiedziała że jedzenie w szpitalach jest wprost okropne :P
      Zawsze możesz postawić siebie, jako Nathalie :) Może wtedy będzie Ci się lepiej czytało? ;)
      Całusy xx

      Usuń
  4. Blog jest super! Jestem szczęśliwa, że Lou już się obudził :)
    W dodatku wszystko słyszał haha ! To było dobre. Chcę żeby Harry wreszcie ją pocałował no... Czekam na nn :)

    Zapraszam może ci się spodoba ? :)
    fame-took-her-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się że Ci się podoba :)
      jak będę miała czas, to wpadne. Pozdrawiam xx

      Usuń
  5. Świetny rozdział, czego chcieć więcej. Nie zanudzasz , a to jest bardzo ważne jak się czyta za co Ci bardzo dziękuje :) Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa, cieszę się że Ci się podoba :)
      Zapraszam na kolejny, bo już dodany ;)
      Całusy xx.

      Usuń