Oderwałem się od jej aksamitnych ust, ledwo
łapiąc oddech. „Co ja
najlepszego zrobiłem?”. Teraz
to mogę już zapomnieć o jej przyjaźni. Wczoraj wystarczająco dała mi do
zrozumienia, że tego nie chce. „A
poza tym Ona ma chłopaka”. Patrzyłem
się w jej lazurowe tęczówki. Nie umiałem z nich nic odczytać, jakby nic nie
czuła. Moje serce biło jeszcze nierównomiernym rytmem. Nie mam pojęcia co mnie
napadło i wzięło na takie wyznania „Oszalałem...”. Jedyne na co miałem w tej chwili
ochotę, to zapaść się pod ziemie, uciec, lub po prostu znaleźć się jak najdalej
stąd. Chwyciłem plecak leżący gdzieś na ziemi i po prostu wyszedłem,
zostawiając samą, nadal zszokowaną dziewczynę. Pomimo tego, że dopiero
przyjechałem do szkoły, nie miałem najmniejszej ochoty tam wracać. Zastanawiałem
się chwilę gdzie pojechać. Janette wychodziła do pracy dopiero za godzinę, więc
to odpadało. Postanowiłem pójść na spacer po deszczowym Londynie. Szedłem przed
siebie nie zważając nawet w jakim kierunku. Nie przeszkadzały mi krople
deszczu, przesiąkające przez moje ubranie i brutalnie chłodzące moje ciało.
Dzisiejszy dzień nie należał do tych najcieplejszych. Mocny wiatr szarpał moje
włosy i sprawiał że deszcz mocno i boleśnie kuł moją twarz. Czemu życie musi
być tak cholernie pogmatwane? Raz wszystko się układa i ma się ku dobremu, żeby
potem w momencie się zwalić. Przechodziłem właśnie obok grupki przedszkolaków,
poubieranych w kolorowe płaszczyki i gumiaki. W rękach trzymały bukiety
złotych, już przemokniętych liści. „Zapewne
deszcz ich złapał na spacerze..” Mimo
to, nic im nie przeszkadzało. Szły wesołe, z wielkimi uśmiechami na ustach i
rozmawiały pomiędzy sobą. W tej chwili ogromnie im zazdrościłem. Były takie
beztroskie i wolne. Nie miały problemów i wiodły spokojne życie ze swoimi
rodzicami. Wszyscy o nich dbali, i nie musiały się przejmować problemami życia
codziennego. Nic tylko zazdrościć.
Plątałem się tak bez celu i bez poczucia
czasu. Obszedłem chyba pół miasta, a moje nogi nadal nie zmęczone prowadziły na
przód. Szedłem teraz alejką parku i obserwowałem to co dzieje się naokoło. W
parku nie było za dużo osób, pewnie ze względu na pogodę. Jedynymi żywymi
duszami w taj okolicy były staruszki ze swoimi psami na spacerze i mała
dziewczynka, która niestrudzenie biegała wciąż po alejkach niedaleko mnie.
Wyglądała na taką pełną życia i radości. Taki promyczek tego pochmurnego,
szarego dnia. Patrząc na nią człowiek sam się do siebie uśmiechał. Widząc jak
się radośnie śmieje robiło się cieplej na sercu. Teraz ona była obiektem, który
obserwowałem. Biegła teraz alejką po której spacerowałem i zatrzymała się przy
małym piesku. Kucnęła przy nim i zaczęła coś do niego szeptać, równocześnie go
głaskając. Mały czworonóg łasił się jak kot. Dziecko wstało, zawołało pupila i
patrząc się za siebie pobiegło. Mały piesek pobiegł za nią i dotrzymywał jej
dzielnie kroku. Ten skrawek parku, wypełniał teraz dźwięczny śmiech małej.
Biegła teraz w moją stronę i niedaleko przede mną potknęła się i wywróciła.
Podbiegłem szybko i podniosłem małą.
- Nic Ci nie jest? – spytałem oglądając
dziecko z wszystkich stron.
- Nie – powiedziała ocierając małymi piąstkami
lekko załzawione oczka.
- Sama tu przyszłaś?
- Nie z siostlą – zacząłem się rozglądać w
poszukiwaniu siostry dziewczynki. Jak na zawołanie z zakrętu wyłoniła się szczupła,
czarnowłosa dziewczyna i gdy zobaczyła dziecko podbiegła szybko w naszą stronę.
Podniosłem małą i wziąłem na ręce. Miała całe obtarte kolanka, łokieć i rączki
na które najbardziej upadła.
- Co się stało? – spytała wystraszona
dziewczyna. Była nieco niższa ode mnie, miała kruczoczarne, średniej długości,
delikatne loki. Była ubrana w czarne rurki, podkreślające jej zgrabne nogi i
szary płaszcz. Wyglądała na osobę mniej więcej w moim wieku. Oglądała
siostrzyczkę i jej urazy. Po czym zwróciła się do mnie.
- Dziękuję panu za pomoc, mała tak szybko
znikła mi z pola widzenia i od razu takie nieszczęście... – powiedziała kręcąc
głową.
- Nic się nie stało. Byłem akurat w pobliżu –
posłałem jej delikatny uśmiech – A tak w ogóle to mam na imię Harry, a nie żaden
pan – zaśmiałem się wyciągając w jej stronę rękę. Uścisnęła moją dłoń - Lilianne – przedstawiła się – Ale mów
mi Lily, nie lubię pełnej wersji mojego imienia – dodała z uśmiechem.
- Nie ma sprawy – puściłem jej oczko. – A tak
poza tym to nie wiem czemu nie lubisz tego imienia. Lilianne to piękne imię –
powiedziałem szczerze, na co dziewczyna delikatnie się zarumieniła „Zupełnie tak Nathalie...”
- A ty mała, jak masz na imię? – spytałem
patrząc na blondyneczkę na moich rękach.
- Maddie – powiedziała nieśmiało dziewczynka.
- Jak tam skarbie, bardzo boli? – zwróciła się
Lily do siostrzyczki.
- Tloszke – odpowiedziała mała obejmując
mocniej moją szyję.
- To może zaniosę ją do waszego domu i
opatrzymy ranki, co? – spytałem patrząc na Lily.
- Nie trzeba, poradzimy sobie. Nie chcemy
zabierać Ci czasu. – powiedziała dziewczyna.
- Ale naprawdę, nie ma problemu – uśmiechnąłem
się.
- Dobra, ale kiedyś Ci się odwdzięczę –
powiedziała Lily i ruszyliśmy alejką przed siebie. Dom dziewczyn nie znajdował
się daleko, samo dojście zajęło nam około 5 minut. Lily zaczęła przegrzebywać
swoją torebkę w poszukiwaniu kluczy do domu. W końcu wyjęła pęk kluczy i
podniosła rękę do góry ze swoim znaleziskiem. Otworzyła drzwi i przepuściła
mnie z Maddie. Potem sama weszła i poprowadziła nas do łazienki, gdzie wyjęła
apteczkę i zaczęła przeszukiwać. Wyjęła z niej kilka plastrów, gazy i wodę
utlenioną i opatrzyła ranki małej. Blondyneczka była bardzo dzielna i nie
płakała przy przemywaniu zadrapanych miejsc. W końcu Lily skończyła i mała o
własnych siłach poszła do swojego pokoju.
- Dziękuję za pomoc Harry, pamiętaj jestem
twoją dłużniczką, więc jak będziesz czegoś potrzebował to dzwoń. – podała mi
swój numer, zaproponowała kawę, ale nie chciałem przeszkadzać i poszedłem.
Wróciłem parkiem do domu. Okazało się że byłem na ‘spacerze’ ponad trzy
godziny. Nawet nie wiem kiedy minęło tyle czasu...
Wszedłem do pustego mieszkania, wziąłem jakąś
przekąskę z kuchni i siadłem przed TV. Czas spędzony z Lily i Maddie, może
krótki, ale pozwolił mi choć na chwilę zapomnieć o moich problemach. Wziąłem
pilota do ręki i przełączałem wszystkie kanały jak leci, nawet na nie, nie
patrząc. Normalnie jak w jakimś transie, patrzyłem się na ekran telewizora, ale
mój wzrok był tak naprawdę wpatrzony w przestrzeń ‘za nim’. Z totalnego
zamyślenia wyciągnął mnie dzwonek mojego telefonu. Spojrzałem na ekran „Louis”. Pośpiesznie nacisnąłem zieloną
słuchawkę i przyłożyłem aparat do ucha.
- No siema Haroldzik! – usłyszałem wesoły głos
przyjaciela po drugiej stronie.
- Hej Lou – powiedziałem starając się, żeby
mój głos brzmiał naturalnie, ale widocznie jestem kiepskim aktorem, bo Louis
się na to nie nabrał.
- Co się dzieje młody? – spytał pełnym troski
głosem. Odpowiedziała mu głucha cisza z drugiej strony. – Chyba musisz tu wpaść
i musimy pogadać – powiedział.
- No chyba przyda mi się wygadać komuś –
powiedziałem, nie ukrywając już smutku w głosie. – Będę za 10 minut. – rzuciłem
i rozłączyłem się.
10 minut później, szpital.
Martwiłem się tym co się dzieje z Harrym.
Ostatnio chodzi jakiś przybity. Myślałem że ten problem z przedwczoraj został
już rozwiązany. Lecz chyba się myliłem. Sądząc po jego dobitym głosie w
słuchawce, wiedziałem, że coś się stało. Może to nie problem z Nathalie? Może
coś innego się stało? Teraz
tylko trzeba wyciągnąć co.
- Cześć Lou – przywitał się loczek zamykając
drzwi i siadając na krześle obok mojego łóżka.
- Hej młody. Nich zgadnę, rozchodzi się o
drobną brunetkę o ‘anielskim’ głosie? – spytałem patrząc na jego reakcję.
Westchnął głęboko i spuścił wzrok.
- Bo.. bo ja..yym... – jąkał się jak dziecko.
- Wydusisz to z siebie w końcu? – zaśmiałem
się.
- No kurde.. bo ja dziś powiedziałem jej co do
niej czuję i ją pocałowałem – obserwował swoje conversy, jakby to była teraz
najciekawsza rzecz w tym pokoju.
- Tak po prostu?- spytałem zdziwiony.
- Nie, wiesz.. po chińsku – syknął.
- Spokojnie, nie tak agresywnie. – temat tej
dziewczyny zdecydowanie zmieniał Harrego. Wyglądało to tak, jakby naprawdę mu
na niej zależało. – I co ona na to?
- Nic. – „teraz
to już nic nie rozumiem, serio...” –
Znaczy ja po prostu wyszedłem stamtąd. Bałem się tego co powie. A poza tym
Lou.. ona ma chłopaka, więc powiedz mi do cholery co ja sobie myślałem?! –
schował twarz w dłoniach.
- Nie wiem co sobie myślałeś, ale wiem że nie
masz pewności co do tego, że ma chłopaka. – próbowałem go pocieszyć. Nie wiem..
co on się tak tego chłopaka uwiesił? Nagle honorowy się stał? Nie pojmuje tej
sytuacji coraz bardziej.
- Powiem Ci tyle, i będę szczery. To co
zrobiłeś było najgłupszą i najbardziej idiotyczną rzeczą którą zrobiłeś. –
zrobił zdziwioną minę – i nie chodzi mi tu o to, że ją pocałowałeś, tylko
o to, że najzupełniej w świecie uciekłeś. – dodałem.
- To co mam teraz zrobić?
- Nie wiem. Myślę że powinieneś pomyśleć o tym
w spokoju i sam rozważyć każdą opcję, ale na pewno nie zostawiać tego tematu –
uśmiechnąłem się pocieszająco.
- Dzięki, ja w takim razie lecę... Pomyśleć –
dodał z weselszą miną. – Pa Lou!
- Pa Harry, wpadnij jak będziesz miał czas. –
powiedziałem na odchodne.
Nie ogarniam do końca tej
sytuacji, ale wiem jedno. Harremu ta cała Nathalie nie jest obojętna. A tego u
Stylesa nie widziałem. No może poza Caroline...No to już kolejny rozdział za nami. :)
Dziękuję za komantrze pod poprzednim, to chyba one zmotywowały mnie do tak szybkiego napisania kontynuacji ;) Liczę na wasze szczere opinie również co do tego rozdziału, za które z góry dziękuję.
Zapraszam do odpowiadania na ankietę związaną z pisaniem bloga. Oraz jeżeli chcecie być informowani na twitterze o nowym rozdziale (napiszcie w komentarzu), lub po prostu do mnie napisać to zapraszam! :)
twitter: charls_grey
Życzę miłego tygodnia i całuję! ;*
greenapple xx.
To sobie przeczytałam... :)
OdpowiedzUsuńNo ale dlaczego Harry, no? Jednak jak facet za dużo myśli to wcale mu na dobre nie wychodzi... eh. Dobrze, że chociaż Lou zachowuje resztki zdrowego rozsądku ;)
A w ogóle co to za Lily? Proszę mi tu nie wprowadzać żadnej konkurencji dla Nathalie ;p
Rozdział jak zawsze cudowny i z niecierpliwością czekam na następny :)
Całuję :*
No, jakiś taki krótki wyszedł. Wydawało mi się że jest dłuższy o.O Faceci mają chyba ograniczone myślenie, bo jak myślą za dużo to.. xD
UsuńCieszę się że Ci sie podobał, jeżeli dam radę poprawić, to może już jutro pojawi się kolejny! ;)
Całusy xx.
Właśnie! Co to za cała Lily? Ja się nie zgadzam. Jeszcze namiesza Harremu w głowie i co wtedy? Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Fajnie, że jej pomógł, ale straczy tej dobroci. Niech lepiej biegnie do Nathalie i wyjaśnia wszystko. Słyszysz Haryy? Idź do niej! Teraz! Zaraz!
OdpowiedzUsuńA Ty pisz szybko kolejny rozdział bo chcę wiedzieć co odpowiedziała ;)
Pozdrawiam!
Xx.
Hehe.. jakie nastawienie :D
Usuń( zupełnie jak ja co do Tomka xd )
Rozdział pojawi się najprawdopodobniej jutro, napóźniej pojutrze :)
Całusy xx.