poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 8

Oderwałem się od jej aksamitnych ust, ledwo łapiąc oddech. „Co ja najlepszego zrobiłem?”. Teraz to mogę już zapomnieć o jej przyjaźni. Wczoraj wystarczająco dała mi do zrozumienia, że tego nie chce. „A poza tym Ona ma chłopaka”. Patrzyłem się w jej lazurowe tęczówki. Nie umiałem z nich nic odczytać, jakby nic nie czuła. Moje serce biło jeszcze nierównomiernym rytmem. Nie mam pojęcia co mnie napadło i wzięło na takie wyznania „Oszalałem...”. Jedyne na co miałem w tej chwili ochotę, to zapaść się pod ziemie, uciec, lub po prostu znaleźć się jak najdalej stąd. Chwyciłem plecak leżący gdzieś na ziemi i po prostu wyszedłem, zostawiając samą, nadal zszokowaną dziewczynę. Pomimo tego, że dopiero przyjechałem do szkoły, nie miałem najmniejszej ochoty tam wracać. Zastanawiałem się chwilę gdzie pojechać. Janette wychodziła do pracy dopiero za godzinę, więc to odpadało. Postanowiłem pójść na spacer po deszczowym Londynie. Szedłem przed siebie nie zważając nawet w jakim kierunku. Nie przeszkadzały mi krople deszczu, przesiąkające przez moje ubranie i brutalnie chłodzące moje ciało. Dzisiejszy dzień nie należał do tych najcieplejszych. Mocny wiatr szarpał moje włosy i sprawiał że deszcz mocno i boleśnie kuł moją twarz. Czemu życie musi być tak cholernie pogmatwane? Raz wszystko się układa i ma się ku dobremu, żeby potem w momencie się zwalić. Przechodziłem właśnie obok grupki przedszkolaków, poubieranych w kolorowe płaszczyki i gumiaki. W rękach trzymały bukiety złotych, już przemokniętych liści. „Zapewne deszcz ich złapał na spacerze..” Mimo to, nic im nie przeszkadzało. Szły wesołe, z wielkimi uśmiechami na ustach i rozmawiały pomiędzy sobą. W tej chwili ogromnie im zazdrościłem. Były takie beztroskie i wolne. Nie miały problemów i wiodły spokojne życie ze swoimi rodzicami. Wszyscy o nich dbali, i nie musiały się przejmować problemami życia codziennego. Nic tylko zazdrościć.
Plątałem się tak bez celu i bez poczucia czasu. Obszedłem chyba pół miasta, a moje nogi nadal nie zmęczone prowadziły na przód. Szedłem teraz alejką parku i obserwowałem to co dzieje się naokoło. W parku nie było za dużo osób, pewnie ze względu na pogodę. Jedynymi żywymi duszami w taj okolicy były staruszki ze swoimi psami na spacerze i mała dziewczynka, która niestrudzenie biegała wciąż po alejkach niedaleko mnie. Wyglądała na taką pełną życia i radości. Taki promyczek tego pochmurnego, szarego dnia. Patrząc na nią człowiek sam się do siebie uśmiechał. Widząc jak się radośnie śmieje robiło się cieplej na sercu. Teraz ona była obiektem, który obserwowałem. Biegła teraz alejką po której spacerowałem i zatrzymała się przy małym piesku. Kucnęła przy nim i zaczęła coś do niego szeptać, równocześnie go głaskając. Mały czworonóg łasił się jak kot. Dziecko wstało, zawołało pupila i patrząc się za siebie pobiegło. Mały piesek pobiegł za nią i dotrzymywał jej dzielnie kroku. Ten skrawek parku, wypełniał teraz dźwięczny śmiech małej. Biegła teraz w moją stronę i niedaleko przede mną potknęła się i wywróciła. Podbiegłem szybko i podniosłem małą.
- Nic Ci nie jest? – spytałem oglądając dziecko z wszystkich stron.
- Nie – powiedziała ocierając małymi piąstkami lekko załzawione oczka.
- Sama tu przyszłaś?
- Nie z siostlą – zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu siostry dziewczynki. Jak na zawołanie z zakrętu wyłoniła się szczupła, czarnowłosa dziewczyna i gdy zobaczyła dziecko podbiegła szybko w naszą stronę. Podniosłem małą i wziąłem na ręce. Miała całe obtarte kolanka, łokieć i rączki na które najbardziej upadła.
- Co się stało? – spytała wystraszona dziewczyna. Była nieco niższa ode mnie, miała kruczoczarne, średniej długości, delikatne loki. Była ubrana w czarne rurki, podkreślające jej zgrabne nogi i szary płaszcz. Wyglądała na osobę mniej więcej w moim wieku. Oglądała siostrzyczkę i jej urazy. Po czym zwróciła się do mnie.
- Dziękuję panu za pomoc, mała tak szybko znikła mi z pola widzenia i od razu takie nieszczęście... – powiedziała kręcąc głową.
- Nic się nie stało. Byłem akurat w pobliżu – posłałem jej delikatny uśmiech – A tak w ogóle to mam na imię Harry, a nie żaden pan – zaśmiałem się wyciągając w jej stronę rękę. Uścisnęła moją dłoń -  Lilianne – przedstawiła się – Ale mów mi Lily, nie lubię pełnej wersji mojego imienia – dodała z uśmiechem.
- Nie ma sprawy – puściłem jej oczko. – A tak poza tym to nie wiem czemu nie lubisz tego imienia. Lilianne to piękne imię – powiedziałem szczerze, na co dziewczyna delikatnie się zarumieniła  „Zupełnie tak Nathalie...”
- A ty mała, jak masz na imię? – spytałem patrząc na blondyneczkę na moich rękach.
- Maddie – powiedziała nieśmiało dziewczynka.
- Jak tam skarbie, bardzo boli? – zwróciła się Lily do siostrzyczki.
- Tloszke – odpowiedziała mała obejmując mocniej moją szyję.
- To może zaniosę ją do waszego domu i opatrzymy ranki, co? – spytałem patrząc na Lily.
- Nie trzeba, poradzimy sobie. Nie chcemy zabierać Ci czasu. – powiedziała dziewczyna.
- Ale naprawdę, nie ma problemu – uśmiechnąłem się.
- Dobra, ale kiedyś Ci się odwdzięczę – powiedziała Lily i ruszyliśmy alejką przed siebie. Dom dziewczyn nie znajdował się daleko, samo dojście zajęło nam około 5 minut. Lily zaczęła przegrzebywać swoją torebkę w poszukiwaniu kluczy do domu. W końcu wyjęła pęk kluczy i podniosła rękę do góry ze swoim znaleziskiem. Otworzyła drzwi i przepuściła mnie z Maddie. Potem sama weszła i poprowadziła nas do łazienki, gdzie wyjęła apteczkę i zaczęła przeszukiwać. Wyjęła z niej kilka plastrów, gazy i wodę utlenioną i opatrzyła ranki małej. Blondyneczka była bardzo dzielna i nie płakała przy przemywaniu zadrapanych miejsc. W końcu Lily skończyła i mała o własnych siłach poszła do swojego pokoju.
- Dziękuję za pomoc Harry, pamiętaj jestem twoją dłużniczką, więc jak będziesz czegoś potrzebował to dzwoń. – podała mi swój numer, zaproponowała kawę, ale nie chciałem przeszkadzać i poszedłem. Wróciłem parkiem do domu. Okazało się że byłem na ‘spacerze’ ponad trzy godziny. Nawet nie wiem kiedy minęło tyle czasu...
Wszedłem do pustego mieszkania, wziąłem jakąś przekąskę z kuchni i siadłem przed TV. Czas spędzony z Lily i Maddie, może krótki, ale pozwolił mi choć na chwilę zapomnieć o moich problemach. Wziąłem pilota do ręki i przełączałem wszystkie kanały jak leci, nawet na nie, nie patrząc. Normalnie jak w jakimś transie, patrzyłem się na ekran telewizora, ale mój wzrok był tak naprawdę wpatrzony w przestrzeń ‘za nim’. Z totalnego zamyślenia wyciągnął mnie dzwonek mojego telefonu. Spojrzałem na ekran „Louis”. Pośpiesznie nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem aparat do ucha.
- No siema Haroldzik! – usłyszałem wesoły głos przyjaciela po drugiej stronie.
- Hej Lou – powiedziałem starając się, żeby mój głos brzmiał naturalnie, ale widocznie jestem kiepskim aktorem, bo Louis się na to nie nabrał.
- Co się dzieje młody? – spytał pełnym troski głosem. Odpowiedziała mu głucha cisza z drugiej strony. – Chyba musisz tu wpaść i musimy pogadać – powiedział.
- No chyba przyda mi się wygadać komuś – powiedziałem, nie ukrywając już smutku w głosie. – Będę za 10 minut. – rzuciłem i rozłączyłem się.



10 minut później, szpital.

Martwiłem się tym co się dzieje z Harrym. Ostatnio chodzi jakiś przybity. Myślałem że ten problem z przedwczoraj został już rozwiązany. Lecz chyba się myliłem. Sądząc po jego dobitym głosie w słuchawce, wiedziałem, że coś się stało. Może to nie problem z Nathalie? Może coś innego się stało?  Teraz tylko trzeba wyciągnąć co.
- Cześć Lou – przywitał się loczek zamykając drzwi i siadając na krześle obok mojego łóżka. 
- Hej młody. Nich zgadnę, rozchodzi się o drobną brunetkę o ‘anielskim’ głosie? – spytałem patrząc na jego reakcję. Westchnął głęboko i spuścił wzrok.
- Bo.. bo ja..yym...  – jąkał się jak dziecko.
- Wydusisz to z siebie w końcu? – zaśmiałem się.
- No kurde.. bo ja dziś powiedziałem jej co do niej czuję i ją pocałowałem – obserwował swoje conversy, jakby to była teraz najciekawsza rzecz w tym pokoju.
- Tak po prostu?- spytałem zdziwiony.
- Nie, wiesz.. po chińsku – syknął.
- Spokojnie, nie tak agresywnie. – temat tej dziewczyny zdecydowanie zmieniał Harrego. Wyglądało to tak, jakby naprawdę mu na niej zależało. – I co ona na to?
- Nic. – „teraz to już nic nie rozumiem, serio...” – Znaczy ja po prostu wyszedłem stamtąd. Bałem się tego co powie. A poza tym Lou.. ona ma chłopaka, więc powiedz mi do cholery co ja sobie myślałem?! – schował twarz w dłoniach.
- Nie wiem co sobie myślałeś, ale wiem że nie masz pewności co do tego, że ma chłopaka. – próbowałem go pocieszyć. Nie wiem.. co on się tak tego chłopaka uwiesił? Nagle honorowy się stał? Nie pojmuje tej sytuacji coraz bardziej.
- Powiem Ci tyle, i będę szczery. To co zrobiłeś było najgłupszą i najbardziej idiotyczną rzeczą którą zrobiłeś. – zrobił zdziwioną minę  – i nie chodzi mi tu o to, że ją pocałowałeś, tylko o to, że najzupełniej w świecie uciekłeś. – dodałem.
- To co mam teraz zrobić?
- Nie wiem. Myślę że powinieneś pomyśleć o tym w spokoju i sam rozważyć każdą opcję, ale na pewno nie zostawiać tego tematu – uśmiechnąłem się pocieszająco.
- Dzięki, ja w takim razie lecę... Pomyśleć – dodał z weselszą miną. – Pa Lou!
- Pa Harry, wpadnij jak będziesz miał czas. – powiedziałem na odchodne.
Nie ogarniam do końca tej sytuacji, ale wiem jedno. Harremu ta cała Nathalie nie jest obojętna. A tego u Stylesa nie widziałem. No może poza Caroline...



No to już kolejny rozdział za nami. :)
Dziękuję za komantrze pod poprzednim, to chyba one zmotywowały mnie do tak szybkiego napisania kontynuacji ;) Liczę na wasze szczere opinie również co do tego rozdziału, za które z góry dziękuję.
Zapraszam do odpowiadania na ankietę związaną z pisaniem bloga. Oraz jeżeli chcecie być informowani na twitterze o nowym rozdziale (napiszcie w komentarzu), lub po prostu do mnie napisać to zapraszam! :)
twitter: charls_grey

Życzę miłego tygodnia i całuję! ;*

greenapple xx.

4 komentarze:

  1. To sobie przeczytałam... :)
    No ale dlaczego Harry, no? Jednak jak facet za dużo myśli to wcale mu na dobre nie wychodzi... eh. Dobrze, że chociaż Lou zachowuje resztki zdrowego rozsądku ;)
    A w ogóle co to za Lily? Proszę mi tu nie wprowadzać żadnej konkurencji dla Nathalie ;p
    Rozdział jak zawsze cudowny i z niecierpliwością czekam na następny :)
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, jakiś taki krótki wyszedł. Wydawało mi się że jest dłuższy o.O Faceci mają chyba ograniczone myślenie, bo jak myślą za dużo to.. xD
      Cieszę się że Ci sie podobał, jeżeli dam radę poprawić, to może już jutro pojawi się kolejny! ;)
      Całusy xx.

      Usuń
  2. Właśnie! Co to za cała Lily? Ja się nie zgadzam. Jeszcze namiesza Harremu w głowie i co wtedy? Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Fajnie, że jej pomógł, ale straczy tej dobroci. Niech lepiej biegnie do Nathalie i wyjaśnia wszystko. Słyszysz Haryy? Idź do niej! Teraz! Zaraz!
    A Ty pisz szybko kolejny rozdział bo chcę wiedzieć co odpowiedziała ;)
    Pozdrawiam!
    Xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe.. jakie nastawienie :D
      ( zupełnie jak ja co do Tomka xd )
      Rozdział pojawi się najprawdopodobniej jutro, napóźniej pojutrze :)
      Całusy xx.

      Usuń