środa, 22 maja 2013

Rozdział 9

Kilka dni później. Sobota, dom Nathalie.

Weekend. Nareszcie wymarzony weekend. Chwila by odpocząć od wszystkiego. By odetchnąć i się zbawić. Po ostatnim 'incydencie' nie widziałam się z Harrym ani razu. Codziennie gdy siedziałam na korytarzu, wypatrywałam chłopaka z burzą loków na głowie, zielonymi oczami i ślicznym uśmiechem. Na darmo. Na próżno wyczekiwałam aż zjawi się na lekcji francuskiego, usiądzie obok mnie i tak po prostu zagada. Nie miałam pojęcia co mogło się stać. Nie tylko dlatego że nie było go tyle czasu w szkole. Dlatego że poszedł sobie. Najpierw powiedział mi to co czuje, pocałował a potem zostawił, ze sprzecznymi emocjami kumulującymi się we mnie. Nawet nie dał mi nic powiedzieć...
- Nat.. - usłyszałam głos Danego gdzieś z kuchni. Poszłam szybkim krokiem w tamtą stronę i popatrzyłam na chłopaka stojącego przy blacie i zawzięcie coś krojącego.
- Słucham? - uśmiechnęłam się na jego widok i bacznie obserwowałam jego poczynania.
- Mogłabyś przeczytać mi jeszcze raz ten przepis z 19 strony? mam brudne ręce - wskazał na kolorową książkę leżącą na wyspie kuchennej. Podeszłam i otwarłam książkę. Hmm strona 19.. Mam!
- A więc tak.. warzywa wrzuć do miski - popatrzyłam na prawie pełną miskę, do której w tym samym momencie Dany wsypał ostatnią porcję pokrojonych warzyw. - Okejj.. to mamy. Teraz zostało Ci zrobić sos czosnkowo-ziołowy, wstawić do lodówki i w tym czasie usmażyć kurczaka z tymi przyprawami - podniosłam torebeczkę przypraw stojąca obok i pokazałam chłopakowi.
- Pomożesz? - spytał z błagalnym wzrokiem. Żaden z niego kucharz, ale doceniam to co robił. Jedyna rzecz która popchnęła go w stronę gotowania "I bycia trzeźwym.." To zapewne to, że dziś przyjeżdża rodzinka w odwiedziny "A raczej na inspekcje domową.." Nie chodzi o to że ich nie lubię, czy coś w tym stylu. Po prostu jest to dla mnie irytujące. Od czasu wypadku i śmierci rodziców oni przyjeżdżają do Londynu, a my musimy się wzorowo zachowywać, żeby nie 'przygarnęli' nas pod swój dach. Ciocia była na prawdę sympatyczną i miłą osobą. Tu bardziej chodziło o to, że przeprowadzka, równałaby się z porzuceniem nauki w najlepszej muzycznej szkole w Londynie. Ja chciałam spełnić moje marzenia, a jeden błąd z naszej strony i wszystko by przepadło. Dany również nie chciał się przeprowadzać i wiedział jak zależy mi na tej szkole. Zapewne dlatego tak się starał, i nie powiem, bardzo lubiłam i doceniałam jego starania "Szkoda że nie może być taki zawsze... taki stary i dobry. Taki jak przed..."
- To jak, pomożesz? - spytał robiąc oczka kotka ze Shreka. Ja na to tylko pokiwałam głową i spytałam co mam robić.
- Więc tak - zarządzał - Ty młoda, zrób sos z jogurtu, czosnku i jarzynki, a ja w tym czasie usmażę kurczaka, może być? - puścił w moją stronę oczko.
- Jasne, już się robi szefie! - uśmiechnęłam się do niego i zasalutowałam. Poszłam do łazienki umyć porządnie ręce. Znalazłam kilka ząbków czosnku i zaczęłam je obierać z różowo-białej łupki.
- Dany... o której dokładnie mają przyjechać? - spytałam patrząc na brata, który właśnie mieszał mięso na patelni.
- O 16. - odpowiedział krótko i wrócił do wykonywania swojej czynności. Nie wydawał się być z tego powodu szczęśliwy. "Zresztą ja też" Niecałe 15 minut później, sałatka była już gotowa. Dany zabrał się za robienia kanapek i innych przekąsek, a ja za sprzątanie domu.

Godzina 15.50, dom Nathalie.

Właśnie się przebrałam i zeszłam na dół do Danego. Nakrywał mały stolik w salonie i poprawiał inne szczegóły. Poszłam do kuchni i zaczęłam znosić przekąski na stół. Układałam wszystko tak, żeby wyglądało ładnie "Musi być idealnie, nie możemy sobie pozwolić na jakieś niedopatrzenie". Nagle po całym pomieszczeniu rozległ się dźwięk domofonu. Spojrzałam na zegarek "Cóż za punktualność.." stwierdziłam. Pobiegłam szybko otworzyć.
- Cześć słonko - ciocia wyściskała mnie za wszystkie czasy.
- Hej - mruknęłam z udawanym uśmiechem. Podbiegły do mnie moje dwie kuzynki, jedna w moim wieku druga młodsza. One z tej całej pokręconej rodzinki były na prawdę spoko.
- Cześć Nat.. jak się masz? - uśmiechnęła się do mnie czarnowłosa.
- U mnie wszystko dobrze. Na ile przyjechaliście do Londynu? - spytałam zaciekawiona.
- Na tydzień, na razie mieszkamy w starym domu rodziców, bo nie jest wynajmowany w tym czasie, dlatego możemy zostać tydzień - uśmiechnęła się czarnowłosa.
- No tak... a jak tam wujek Robert? - spytałam. Tata dziewczyn pracował często za granicą, delegacje czy inne tam wyjazdy.
- Dobrze się trzyma. Za dwa tygodnie przyjeżdża - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Będziemy musieli do was wpaść w takim razie - mrugnęłam do niej oczkiem. - Wchodź dalej, nie będziemy tu stać.. - zaproponowałam i zaprowadziłam dziewczynę do salonu. Usiadła na kanapie i wzięła małą na kolana. - Może coś co picia? Ciociu? - zwróciłam się do siostry mamy.
- Ja jeżeli mogę prosić kawę, taką jak zawsze. - ciocia oderwała się od rozmowy z Danym.
- A wy? - popatrzyłam w stronę Lily i Maddie.
- My prosimy herbatkę - odezwała się starsza - Chodź Maddie, pomożemy Nathalie zrobić picie - wzięła małą za rączkę i zaprowadziła do kuchni. Nastawiłam wodę w czajniku i przygotowałam kubki. Usiadłam przy wyspie kuchennej i rozmawiałam z Lily. Mała wskoczyła mi na kolana i dopiero teraz zobaczyłam poprzyklejane plasterki na kolankach dziecka i łokciu.
- A co Ci się stało Maddie? - spytałam.
- Wywluciłam się - odpowiedziała mała i ścisnęła mocniej swojego pluszowego misia.
- Zgadnij co nam się wczoraj przydarzyło.. - zaczęła Lily.
- Maddie się wywróciła? - parsknęłam śmiechem - To było takieee trudne do wymyślenia Lils.. serio. - skwitowałam.
- No poza tym że wywróciła się na oczach młodego, ładnego chłopaka który nam pomógł... i mam nawet jego numer - wystawiła język i pokiwała zabawnie brwiami.
- Dobra, dobra szczęściaro. Przyjeżdżasz do Londynu na tydzień i chcesz mi powiedzieć że już wyrwałaś chłopaka na małą? - zaśmiałam się
- Ejj.. ja wcale nie wysługuje się małą - prychnęła oburzona - on był na tyle miły i fajny że sam z siebie pomógł Maddie. - wyszczerzyła swoje równe, śnieżnobiałe ząbki.
- No Hally jest fajny - powiedziała blondyneczka, a mnie na dźwięk tego imienia serce stanęło.
- On się nazywa Harry? - spytałam zaskoczona próbując ukryć lekkie zdenerwowanie.
- Tak Harry - uśmiechnęła się przyjaźnie Lily a mnie mina całkowicie zrzedła. "Nat.. przecież w Londynie jest pewnie milion Harrych. To nie może być on".- próbowałam się uspokoić. Woda w czajniku się zagotowała a ja wstałam i zalałam kubki parującą cieczą.
- Coś nie tak? - spytała Lily.
- Niee.. wszystko w porządku - starałam się aby moja wypowiedź brzmiała jak najbardziej realnie i chyba mi się to udało, bo Lily już się nie dopytywała.
- Jak on wyglądał? - spytałam z nadzieją że nie zobaczy drugiego dna w tej wypowiedzi.
- Hmm..-  zamyśliła się - Ładny..
- To już wiem. - powiedziałam nieco zirytowana biorąc kubki i zanosząc do salonu.
- Daj mi dokończyć. A więc ładny, brunet, loki i zielone oczy z tego co pamiętam. A co?
- Nie.. nic - kogo ja oszukuje. Teraz miałam już stu-procentową pewność co do tego, że tajemniczym chłopakiem z parku był on. Tsaa.. był miły i dał jej swój numer telefonu.." W co on pogrywa? Najpierw wyznaje mi takie rzeczy, namiętnie mnie całuje, żeby potem pójść i wyrywać w parku dziewczyny. Dawać im swoje numery telefonu..." wiem że jestem niesprawiedliwa i może źle to oceniam, ale czuję się trochę oszukana.
- Nathalie.. - ponagliła ciocia.
- Słucham? Coś mówiłaś? - powiedziałam zwracając ku niej mój wzrok, wlepiony poprzednio w dywan.
- Pytałam się jak Ci idzie w szkole?
- aa.. dobrze. - posłałam jej udawany uśmiech - Przepraszam was, jakoś źle się czuje. Pójdę już do siebie - powiedziałam wstając, żegnając się z ciocią i dziewczynami i wyszłam z pokoju. Poszłam do swojej sypialni, wzięłam długą, gorącą kąpiel i położyłam się do łóżka.

W tym samym czasie, dom Harrego.


Leżałem w swoim łóżku z laptopem na kolanach i co chwilę popijałem gorącą herbatę z kubka. Od kilku dni siedzę chory w domu, przez co nie mam jak porozmawiać z Nathalie "Chociaż to może i lepiej.." Sam nie wiem czy jestem gotowy na tą rozmowę. Co miałbym jej powiedzieć?
Louis wychodził dziś ze szpitala, a ja nie mogłem przy nim być. Wszystko przez to, że zachciało mi się tułać po deszczowym Londynie przez kilka godzin... Pisałem z Liamem z mojej klasy. Chciałem dowiedzieć się co było w szkole. Okazało się że dużo nie przegapiłem. Zresztą... nawet gdyby, to spokojnie bym po nadrabiał. Mój telefon zawibrował. "1 nowa wiadomość od LILY". kliknąłem w dymek i uważnie przeczytałem wiadomość.
" Jak tam Harry? Postanowiłam że spłacę swój dług pyszną kawą i ciastkiem, co ty na to? :) " - szczerze to nie spodziewałem się tak szybko wiadomości od niej. No ale mimo wszystko miło mi się zrobiło, jak pomyślałem że kogokolwiek obchodzi to "Co u mnie słychać". Szybko wklepałem w dotykowy ekran i wysłałem: " Jasne, kawa i ciastko świetnie brzmi. Jednak nie w najbliższym czasie bo jestem chory :c " nie musiałem długo czekać na odpowiedź.
" Co się stało? ;c " 
" Nic poważnego, grypa. Przemoczyłem się porządnie na tym spacerze po parku ;) "
" OK. W takim razie napisz jak będziesz miał czas i wyzdrowiejesz. Trzymaj się! :) "
" Dzięki. Miłego dnia! ;-) "
 - odłożyłem komórkę na bok i wróciłem do pisania z Liamem na Facebooku, czytania tweetów i słuchania muzyki. Kolejny raz ktoś mi przerwał. W tym wypadku była ta Janette. Zapukała delikatnie w drzwi i gdy usłyszała "Proszę" lekko uchyliła drzwi. Ściągnąłem słuchawki z uszu i popatrzyłem na nią.
- Nie chce przeszkadzać Harry, ale masz gościa. - uśmiechnęła się i otwarła szerzej drzwi. Do pokoju kuśtykał nie kto inny jak Louis.
- Widzisz Harry, teraz na to wychodzi że ja Cię muszę odwiedzać w Twoim domowym szpitalu. - zaśmiał się.
- Cześć Lou - przywitałem się z przyjacielem po czym zrobiłem mu miejsce obok siebie, żeby mógł wygodnie usiąść.
- Jak się czujesz?
- Nawet OK. Gardło mnie trochę boli i głowa, ale poza tym jest spoko - posłałem mu uśmiech.
- Mam coś dla Ciebie.
- Cooo? - zacząłem wypytywać jak małe, niecierpliwe dziecko.
- Pamiętasz ten nasz wypad na weekend?
- Tak - przytaknąłem.
- Mam dla Ciebie zdjęcia, taa daamm - wyciągnął z kieszeni spodni pendriv'a. Szybko włożyłem go do wejścia USB i zaczęliśmy oglądać zdjęcia. Na nich uśmiechnięty Louis z El i ja z Caroline "No tak.. wtedy była jeszcze moją dziewczyną" Kolejne zdjęcie jak wrzucamy z Louisem Eleanor do wody. Następne zdjęcie z ogniska i masa innych. Oglądaliśmy tak wspominając chyba z godzinę. Nie wiedziałem nawet że Louis ma tyle zdjęć. Taak.. to był zdecydowanie udany weekend - uśmiechnąłem się pod nosem. Dalej przesuwałem zdjęcia, których zostało jeszcze kilkanaście, gdy moim i Louisa oczom ukazało się takie zdjęcie że popadłem w gigantyczna głupawkę. Po prostu nie mogłem przestać się śmiać. Louis mruknął tylko ciche 'Cholera' pod nosem i zamknął laptopa. Zdjęcie przestawiało Louisa. Nie dość że spał na nim nagi, to do tego całą twarz i ciało wymalowane miał bitą śmietaną... wyglądało to co najmniej komicznie.
- To już wiem czemu 'śniły' mi się wtedy takie rzeczy uff.. to była gorąca noc - mruknął Louis a ja jeszcze bardziej zacząłem się śmiać. Łapałem się za brzuch bo tak mnie bolał od śmiechu i miałem wrażenie, że moja przepona zaraz pęknie. Przyjacielowi wcale nie było do śmiechu. Chwycił telefon i zaczął gdzieś dzwonić. Ja cały popłakany ze śmiechu próbowałem na chwilę się uspokoić żeby słyszeć rozmowę.
- Halo.. Cześć kochanie... Eleonor skarbie, mogłabyś mi wytłumaczyć co robi TAKIE (z naciskiem na takie) zdjęcie w naszym albumie z weekendu??? - mówił wkurzonym głosem a ja znów musiałem się powstrzymywać od nagłego napadu głupawki. Przez chwilę nic nie było słychać i widocznie El coś mówiła, a ja nie mogłem wytrzymać i widząc jego zdeterminowaną minę znów zacząłem się chichrać. - Masz pozdrowienia od Els - mruknął Lou.
- Dzięki też ją pozdrów - mówiłem pomiędzy śmiechem.
- Dobra, pogadamy o tym w domu - powiedział do telefonu. - Tak ja też pomimo TEGO Cię kocham. Pa - powiedział dość obojętnym tonem.
- Hahahahahahahaha... nie no nie mogę. Co powiedziała?
- Że to była swego rodzaju zielona noc dla mnie, za to że wrzuciłem ją do wody - mruknął niezadowolony.
- A nie było Ci przyjemnie tej nocy? - powiedziałem chichocząc.
- No niby tak ale..
- No właśnie! To nie miej do niej wyrzutów sumienia. Masz szczęście, że twoja mama nie oglądała tego albumu.
- Yyy.. właśnie - zaczął drapać się po karku - chyba oglądała. A potem skomentowała że musiałem się dobrze bawić na tym wyjeździe, ale myślałem jej o normalną zabawę, nie wiedziałem że są tak takie zdjęcia - jęknął i spalił totalnego buraka. Nie potrzebowałem już więcej żeby zacząć się turlikać po ziemi ze śmiechu. Louis siedział zażenowany na moim łóżku i nie wiedział co powiedzieć. Do pokoju wparowała Jane.
- Harry! Dziecko zaraz dom mi się zawali! - krzyknęła łapiąc się za głowę gdy zobaczyła w jakim jestem stanie. - Co tu się dzieje? - spytała podejrzliwie.
- Bo Loui... - Lou zatkał mi ręką usta i spalił kolejnego buraka. - Nic takiego, po prostu oglądaliśmy zdjęcia z weekendu. - powiedział spokojnie.
- Dobra, to ja wam nie przeszkadzam. Tylko Harry błagam Cię. Nie rozwal mi domu! - powiedziała błagalnym tonem i wyszła z pokoju.
- Harry, ja już lecę. - powiedział patrząc na zegarek znajdujący się na nadgarstku - Już późno. A to - wziął i pokazał pendriv'a - biorę ze sobą. Muszę skasować dowody zbrodni i policzyć się z Eleanor - powiedział zacierając ręce.
- Ejjj.. - jęknąłem przeciągle - ja chciałem mieć to zdjęcie !
- Po moim trupie! - powiedział Lou i wyszedł unikając lecącej poduszki.



Nie wiem jak wam, ale mnie się średnio podoba ten rozdział. W połowie tak w połowie nie.
Poprawiałam go kilka razy, ale nie potrafię inaczej tego napisać.
Miejmy nadzieję, że następny wyjdzie lepszy. ;)
Dziękuję za wszytskie komentarze, kocham was! <3
zapraszam na twittera ->  charls_grey

Całuję,
greenapple xx.

7 komentarzy:

  1. O fuck! Lily to kuzynka Nat? Serio? Jaja sobie ze mnie robisz! No nie wierzę...
    Proszę niech Harry się tylko zakumpluje z Lily, a miłością pała do Nathalie. Proszę! Niech sobie pogadają, wyjąśnią wszystko, ona go zrozumie i będzie wielkie LOVE!! :D <3
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
    Pozdrawiam
    Xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha,Kate by chciała tylko wielkie LOVE! A co by było, gdyby było wielkie LOVE tylko do kogoś innego? :P

      Usuń
    2. Nie zgadzam się :)

      Usuń
  2. Ale jak to? Jak to kuzynka? Już miałam nadzieję, że będzie tylko niewiele znaczącym przerywnikiem, a tu takie coś... Przecież ona ma kochać Nathalie ;p
    Fajnie, że Lou już wyszedł ze szpitala i czekam jak się zaangażuje w tą akcję ;)
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać życie Harrego jest jezcze bardziej pogmatwane, niż można by to sobie wyobrazić ;)
      Myślę że Lou z wielką chęcią pomoże przyjacielowi :)

      Usuń
  3. jeeeej, no jak szybko te te rozdziały dodajesz. ja tu muszę nadrabiać po trzy na raz i potem jeszcze komentarz napisać... ehhh, to za dużo jak na moje obowiązki, ale przecież warto, prawda.? :). no więc tak... pocałunek - jak się zorientowałam co się dzieje, przestałam czytać. wiem, że się odbył, mam go w świadomości, trudno. szkoda tylko, że Hazz okazał się tchórzem. za taki numer to ja bym mu... ygh, no chłopak nie wyszedłby z tego cało. i jeszcze to spotkanie w parku. pięknie, pięknie, dwie kuzyneczki... jaki z niego Don Juan ;). ale okej, jestem ciekawa co dalej z tego wyniknie. takie trójkąciki nie są przecież zdrowe, prawda.? niech się chłopina ogarnie :).

    także ten... pisz dalej z taką samą częstotliwością dodawania rozdziałów. a ja pewnie za jakieś trzy kolejne ogarnę wszystko i sypnę słowem :). życzę dużo, dużo weny :)

    pozdrawiam.! ;*

    http://boy-from-bakery.blogspot.com/
    http://zostaw-moje-sznurowki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuję bardzo :)
    hmm.. myślę że Harry nie wie, że poniekąd działa na dwa fronty z kuzynkami :p
    rozdziały dodawałam tak często, ze względu na trochę większą ilość czasu (i weny) Teraz znów trzeba wrócić do innch obowiązków, ale postaram się dodawać rozdziały cnajmniej 1-2 na tydzień :)
    Całusy! xx

    OdpowiedzUsuń