sobota, 4 maja 2013

Rozdział 3

Przy małym, okrągłym stoliczku siedziała właśnie ona. Nathalie. Moje serce zaczęło bić nierównym rytmem a myśli zaprzątały pytania "Podejść? nie podejść?" Obserwowałem ją cały czas. Właśnie wyciągnęła komórkę i widząc coś na ekranie cicho się zaśmiała. "Tego śmiechu mógłbym słuchać codziennie" rozmarzyłem się. Czekałem na moje zamówienie i dalej zastanawiałem się czy wypada podejść. Biorąc pod uwagę to że mnie nie zna, byłoby trochę głupio. Chociaż...
Moje obawy całkowicie rozwiała pewna osoba. A mianowicie wysoki, umięśniony brunet właśnie dosiadający się do dziewczyny. "Styles.. co ty sobie myślałeś?" pokiwałem niedowierzając głową, odebrałem dwie duże kawy i zły wyszedłem. Wsiadłem w samochód i pojechałem do szpitala. U Louisa bez zmian. Zastałem Eleanor w tym samym miejscu w którym ją zostawiłem wychodząc. Nadal siedziała przy Louisie i mu coś opowiadała. Słysząc dźwięk otwieranych przeze mnie drzwi gwałtownie się odwróciła i przestała mówić. Na mój widok się od razu uśmiechnęła i wzięła ode mnie kawę.
- El.. przepraszam ale muszę się przejść. - powiedziałem starając się nie okazywać złości. - jeszcze dziś tu wrócę.
- Jasne - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Będę wieczorem, obiecuję - pożegnałem się z nią i wyszedłem. Musiałem się przewietrzyć i pozbierać myśli. Zostawiłem samochód na szpitalnym parkingu i poszedłem się przejść po parku. Widziałem staruszków spacerujących po alejkach, małe dzieci z rodzicami, ludzi ze swoimi pupilami i zakochane pary chodzące po parku. Widok tych ostatnich przyprawił mnie o jeszcze większą złość. Mój związek się rozwalał. Caroline może starała się, ale coraz bardziej się od siebie oddalaliśmy, a po mojej głowie nie zaprzestając krążyła drobna brunetka imieniem Nathalie. Jak mogła mi zawrócić w głowie osoba, której nawet nie znam? Przecież to niedorzeczne. A poza tym... nadal kocham Caroline. Jak można myśleć o dwóch osobach równocześnie, jak można... kochać? Nie... to tylko zauroczenie, to niemożliwe żeby zakochać się w kimś od pierwszego wejrzenia, nawet go nie znając. Takie coś nie istnieje! "Tłumacz sobie dalej.." jak zwykle najlepszy moment wybrało sobie moje drugie Ja. Ta mała osóbka potrafiła sprawić że o niczym innym nie potrafię myśleć. Działa na mnie jak jakiś magnez, który niewiarygodną siłą mnie przyciąga. Na jej widok mój humor diametralnie się poprawia. Czemu..? Czemu moje życie musi być tak popieprzone!? A dziś jak ją zobaczyłem z tym.. tym typem? Czuję wszechogarniającą złość na ten widok. Gdy z nieba zaczęły spadać powoli małe, zimne krople deszczu postanowiłem, że wracam do domu.
Wszedłem przez duże, brązowe frontowe drzwi. W środku panowała bezwzględna cisza. Dziwne.. drzwi były otwarte. Skierowałem się do kuchni i nalałem wody, którą pośpiesznie wypiłem duszkiem. Do kuchni wparowała ciocia Janette. Coś się zmieniło.. tylko co? Zdecydowanie inaczej wyglądała. Miejsce zawsze przez nią noszonych luźnych ubrań, rozciągniętych swetrów lub dresów dziś zastąpiła beżowa sukienka i wysokie, czarne obcasy na nogach. Włosy upięte w wysokiego koka i makijaż? To było zdecydowanie dziwne.. ciocia pomimo tego że była młoda i ładna, nigdy tak się nie ubierała, co dopiero mówić o jakimkolwiek makijażu. Pomalowała się tylko raz kiedy..
- Cześć Harry - uśmiechnęła się. - Jak wyglądam? - zakręciła się wokół własnej osi.
- Inaczej - powiedziałem nadal w lekkim szoku. - Ale bardzo ładnie - uśmiechnąłem się patrząc na jej wesołą twarz.
- To dobrze - odetchnęła z ulgą.
- Yyy.. czy Ty.. yy
- Czy co? - spytała widocznie rozbawiona moją miną.
- Czy Ty się z kimś umówiłaś? - wydukałem w końcu.
- Jakiś ty spostrzegawczy - poczochrała mnie po głowie rozwalając wszystkie moje loki na głowie. - myślisz że gdybym się nie umówiła to chodziłabym w tych niebotycznie wysokich i niewygodnych obcasach, ubrałabym obcisłą sukienkę i umalowała się .. błagam Cię! - prychnęła na co oboje się zaśmialiśmy. Lubiłem ją bardzo, nie była taka nadopiekuńcza jak mama i można było się z nią pośmiać. Ze względu na swój wiek, i na to że jeszcze niedawno też miała tyle lat co ja, często przymykała na niektóre rzeczy oko, co nie powiem, bardzo mi odpowiadało.
- Mam nadzieję że mogę Ci zaufać i pod moją nieobecność nie spalisz całego domu? - mrugnęła do mnie oczkiem.
- Jasne, nie masz się o co martwić. A mogę spytać kto jest tym szczęściarzem? - spytałem kiwając brwiami.
- Nie! - wystawiła do mnie język. - Jeszcze zapeszę i co będzie? - spytała z udawanym przerażeniem.
- Dobra, dobra... - zadzwonił dzwonek do drzwi - lepiej idź bo kochaś już czeka - powiedziałem dokuczliwie za co oberwałem kuksańca w bok.
- W lodówce masz przygotowanego kurczaka do odsmażenia i sałatkę, poradzisz sobie?
- Ja sobie nie poradzę?! - zaśmiałem się - prędzej bałbym się że Tobie będzie potrzebna pomoc na randce bo ostatnio byłaś na takiej chyba.. hmm - zamyśliłem się - sto lat temu?- od razu się odsunąłem unikając kolejnego ciosu. Uwielbiam się droczyć z Janette.
- Ale z Ciebie niedobre dziecko Harry. Jak ta matka z Tobą tyle wytrzymała w Holmes Chapel?- pokiwała głową z niedowierzaniem.
- Leć i baw się dobrze bo zaraz twój wybranek zwątpi w Twoją punktualność - zaśmiałem się popychając ją do wyjścia.
- Ale jak coś to dzwoń. I pamiętaj! Nie puść chałupy z dymem! - krzyknęła na odchodne i wyszła. Podbiegłem szybko do okna patrząc jak zakochańce odchodzą. Mężczyzna był dość wysoki, przynajmniej taki się zdawał przy Janette, która do najwyższych nie należała. Była raczej średniego wzrostu. Jego krótko ścięte, brązowe włosy były lekko roztrzepane na głowie. Jak na dżentelmena przystało otworzył jej drzwi po czym sam usiadł za kierownicą i tyle ich widziałem. Ciekawe kiedy wrócą...
Zadzwoniłem do Caroline. Nie odebrała. Próbowałem jeszcze dwa razy.. bez skutku. Trudno, może potem da radę się spotkać. Przygotowałem sobie obiad, który Jane zostawiła mi w lodówce. Poszperałem chwilę i znalazłem moją ulubioną sałatkę i kurczaka. Nawet nie wiedziałem jak byłem głodny. W sumie to od rana zjadłem tylko, a raczej wypiłem kawę. W momencie pochłonąłem całą zawartość talerza. Gdy wkładałem brudne naczynia do zmywarki poczułem wibracje w kieszeni i dzwonek telefonu. Popatrzyłem na wyświetlacz "Eleonor". Pośpiesznie odebrałem połączenie.
- Halo?
- Cześć Harry, sorry że niepokoję.
- Coś się stało? - spytałem zdziwiony.
- Nie, na szczęście wszystko jest ok. Tylko muszę na chwilę wyjść ze szpitala. Dosłownie na godzinkę, dałbyś radę przyjechać?
- Jasne, będę do 15 minut - odpowiedziałem bez zastanowienia po czym się rozłączyłem. Wziąłem kurtkę, portfel i telefon i wyszedłem z domu. Samochód na moje nieszczęście został pod szpitalem więc musiałem iść przez park na nogach. Na szczęście drogą na skróty dotarłem na miejsce w niecałe 15 minut.
Wszedłem do pomieszczenia, w którym stała już ubrana Eleonor.
- Dzięki, że przyszedłeś.
- Nie ma sprawy, i tak miałem dziś przyjść. - uśmiechnąłem się do niej szczerze.
- Dobra ja lecę, będę tak jak obiecałam do godzinki. Trzymaj się! - krzyknęła na odchodne i szybkim krokiem wyszła. "Musiała się gdzieś nieźle śpieszyć" pomyślałem po czym usiadłem wygodnie na krześle stojącym przy łóżku Louisa. Najpierw siedziałem na tt i facebooku sprawdzając wiadomości, potem grałem na komórce ale z czasem mi się znudziło. Popatrzyłem na zegarek.. 'Eleanor powinna tu być za niedługo' postanowiłem że zadzwonię do Caroline. Jeden sygnał.. drugi.. trzeci.. ktoś odebrał.
- Cześć Caroline.
- Halo? Kto mówi? - odpowiedział męski głos po drugiej stronie słuchawki a mnie zatkało. Po prostu mnie zatkało. Nie wiedziałem co powiedzieć.
- Ejj.. kocie oddaj mi telefon - usłyszałem głos i cichy chichot Caroline w oddali po czym telefon się przemieszczał i powiedziała do telefonu - Tak słucham?
- To ja - wydukałem w końcu nie wiedząc co powiedzieć.
- Ha..harry? - spytała wystraszonym głosem.
- Nie przeszkadzam - rzuciłem po czym od razu się rozłączyłem. Nadal byłem w szoku.. jak ona mogła? Pokłóciliśmy się, nasz związek wisiał na krawędzi, mimo to starałem się wszystko naprawić a ona mnie do tego zdradzała? Po moim policzku spłynęła łza. najpierw jedna, potem kolejna aż w końcu rozpłakałem się na dobre. Nie zauważyłem kiedy Eleanor wróciła.
- Harry co się stało? - spytała trochę wystraszona.
- Caroline..
- Co z nią?
- Ona mnie zdradziła - powiedziałem chowając twarz w ręce.
- Shhh.. nie płacz Harry. - próbowała mnie pocieszyć i przytuliła. - Będzie dobrze... - chyba sama nie wierzyła w te słowa.
- Chciałem wszytsko naprawić.. a ona? Ona znalazła sobie już pocieszenie - nadal niekontrolowanie z moich oczu płynęły łzy. - Jak mogła?
- Może nie siedź tu tylko wróć do domu i się prześpij - powiedziała z troską w głosie brunetka.  W mojej kieszeni zawibrowała komórka. Na wyświetlaczu pojawiło się "Caroline" popatrzyłem na Eleanor. Brunetka delikatnie się uśmiechnęła i zachęciła mnie żebym z nią porozmawiał. Wyszedłem przed salę i myślałem nad tym co zrobić. W końcu odebrałem telefon.
- Harry.. - zaczęła załamanym głosem. Na początku jej żal trochę zakuł mnie w serce, lecz postanowiłem nie dać się kolejny raz omotać i wykorzystać. Nie tym razem.
- Nie Caroline. Nie mamy o czym rozmawiać. To.. to koniec! - ponownie tego dnia bez wysłuchiwania jej tłumaczeń zakończyłem połączenie. W mojej głowie pojawiły się myśli typu : "Czy dobrze zrobiłem?" "Może powinienem dać się jej wytłumaczyć" To trochę bolało, że właśnie zakończyłem związek. Najbardziej bolało to, że ona mnie zdradziła. I tym oto sposobem znalazłem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Byłbym skończonym idiotą gdybym tego nie zakończył. Ten związek był bez jakiejkolwiek przyszłości. Czyżbym czuł ulgę? Chyba tak, ale pomieszana z żalem nie daje zadawalającego rezultatu. Popatrzyłem jeszcze raz na kontakt i zadałem sobie kolejny raz pytanie. "Czy to definitywny koniec, chcesz zacząć od początku?" W tej okoliczności odpowiedź była tylko jedna. "Czy na pewno chcesz usunąć kontakt 'Caroline'?" widniał tekst na ekranie. Chwilę się zawahałem.. "Tak" kliknąłem i zły schowałem komórkę do kieszeni. Czas zacząć wszystko od początku. Tym razem bez niej. Bez Caroline.
 Popatrzyłem jeszcze raz przez szybę na Louisa i El. Upewniając się że wszystko jest w porządku wyszedłem czym prędzej do szpitala kierując się do domu.
Poszedłem do łazienki żeby wziąć długi, gorący prysznic. Zawsze dawał mi chwilę wytchnienia i relaksu. Mogłem pobyć sam i przemyśleć kilka rzeczy Coraz bardziej zaczynałem się godzić z tym, że Caroline nie ma już w moim życiu. Było ciężko, ale jak ma być po dwóch latach wspólnie spędzonych. Po 'wielkiej miłości? No właśnie... było ciężko, ale dam radę. Z drugiej strony czułem ulgę. Zdałem sobie sprawę, że przez ostatni czas tylko się oszukiwałem. Tak naprawdę to ten związek nie miał szans. Nie miał sensu. Wyszedłem z pod prysznica i owinięty ręcznikiem udałem się do pokoju przebrać się w wygodne dresy. Właśnie schodziłem na dół, gdy usłyszałem głośne trzaśnięcie drzwiami. Stanąłem w połowie schodów i obserwowałem jak Janette ściąga płaszcz, odkłada kluczyki i torebkę. Jej mina nie była taka promienista jak przed wyjściem. Powiedziałbym nawet że była zła? sfrustrowana? może rozczarowana? Dopiero po chwili zobaczyła, że stoję na schodach.
- Sorry, obudziłam Cię? - spytała równocześnie ściągając buty i rzucając gdzieś w kąt.
- Nie.. - od razu zaprzeczyłem - jak randka?
- Nawet mi nie mów. Mam ochotę zjeść lody i oglądnąć jakiś film - powiedziała rzucając się na sofe.
- No to jest nas dwoje - stwierdziłem siadając obok niej.
- A Ty czemu? - spytała zdziwiona patrząc się na mnie.
- Zerwałem z Caroline. - westchnąłem głęboko.
- Kurde.. to faktycznie kiepsko. - zamyśliła się chwilę. - Dobra, to ja idę po lody a ty znajdź film - zarządziła i udała się do kuchni.
Po chwili przyszła przebrana z obcisłej, beżowej sukienki w ulubione dresy, z wielkim kubłem lodów waniliowych. Usiadła koło mnie, wręczyła mi łyżeczkę i zaczęliśmy się zajadać mrożonymi słodkościami podczas oglądania wybranego przeze mnie filmu. Fajnie się tak siedziało z nią. Była moją ciocią i przyjaciółką w jednym. Zawsze mogłem jej się wygadać, i tak też zrobiłem w tym wypadku...






Przepraszam że taki krótki. Trochę nie wiedziałam jak to napisać.
 Nie jestem z niego jakoś bardzo zadowolona... 
 Mam nadzieję, że następny nie będzie taki kiepski.
Liczę na waszą opinię! :)
Całuję! xx
greenapple.

2 komentarze:

  1. mm ;3 czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam, że bardzo dobrze zrobił zrywając z tą całą Caroline. Sorry za słownictwo, ale niezła z niej suka ;)
    Mam nadzieję, że chłopak, którego Harry widział z Nathalie to jakiś jej bart albo kuzyn. Oby okazało się to jednym wielkim nieporozumieniem i Styles będzie miał jeszcze wiele okazji do spotkania dziewczyny :)
    Jak już wspominałam wczesniej. Każdy rozdział jest coraz lepszy. Czekam z niecierpliwością na następny.
    Pozdrawiam :)
    Xx.

    OdpowiedzUsuń